Na własne oczy widziałem jak Pani Danuta zahipnotyzowała więźniów Zakładu Karnego w Nowym Wiśniczu.Najpierw było spotkanie na małym ekranie. Pamiętam dokładnie, 8 marca 2013 roku, czwarta nad ranem. Oglądałem kopię filmu „Inny świat” Doroty Kędzierzawskiej z Panią Danutą w roli głównej. Sprawa była pilna. O 9 rano film miał wyruszyć w dziesięciodniową trasę po Polsce. Moim obowiązkiem było sprawdzić, czy dźwięk i obraz zgodnie idą w parze i czy pięknej opowieści bohaterki filmu nic technicznie nie zakłóca. To dosyć żmudne zajęcie, zwłaszcza w środku nocy. Ale pamiętam do dziś, że nie mogłem oderwać wzroku od… oczu Danuty Szaflarskiej.
Małe oczy i całuśne usta
Piękne, mądre, figlarne i… rzekomo za małe. W filmie „Inny świat” Danuta Szaflarska opowiada, jak po pierwszym roku studiów aktorskich na liście osób dopuszczonych do dalszej nauki przy jej nazwisku pojawia się uwaga: „z zastrzeżeniem, że ma za małe oczy”. A przecież ja na własne oczy widziałem jak Pani Danuta zahipnotyzowała więźniów Zakładu Karnego w Nowym Wiśniczu.
Do tego miejsca zawitaliśmy pewnego dnia z projekcją filmu „Inny świat” w ramach projektu Polska Światłoczuła. W niewielkiej, mieszczącej 50 osób sali zasiedli więźniowie. Niektórzy z wyrokiem dożywocia, innym do końca pozostało już „tylko” osiem lat. Recydywiści.
Tego dnia mogli zdecydować: godzina spaceru na świeżym powietrzu lub projekcja filmu i spotkanie z twórcami. Wybór jest oczywisty więc na sali panuje ścisk kontrolowany. Drzwi zaryglowane od zewnątrz, uzbrojeni strażnicy i psycholog więzienny. A z ekranu łagodnie przemawia Danuta Szaflarska.
Skupienie, wzruszenie, cisza. Po seansie nagrywamy życzenia dla Pani Danuty, która z uwagi na chorobę nie pojechała z nami tego dnia w trasę. Jeden z więźniów mówi wzruszony do kamery: „Pani Danuto, może to głupio zabrzmi, ale ma Pani takie całuśne usta. Gdybym wcześniej spotkał Panią, to chyba zakochałbym się w Pani i być może nie byłoby mnie tu, gdzie teraz jestem”.
3 minuty i pończochy na 100 urodziny
14 stycznia 2015 roku Amerykańska Akademia ogłasza nominacje do Oskarów. Triumfuje „Ida” Pawła Pawlikowskiego, a ja jestem na planie z Danutą Szaflarską. Mroźne przedpołudnie, w jednej z warszawskich hal zdjęciowych trwa nagranie wywiadu z aktorką.
Dorota Kędzierzawska pyta: „Jak się czujesz, mając 100 lat i co planujesz dalej?”. Dwie godziny rozmowy, z których powstaną 3 minuty filmu. Dlaczego akurat trzy? „Inny świat” w dniu premiery w 2012 roku miał 97 minut, a jego bohaterka 97 lat. Pomysłem twórców było, aby na 100. urodziny film miał 100 minut. Stąd ta dokrętka.
Pamiętam taką scenę: autor zdjęć, Artur Reinhart, chwilę po włączeniu kamery pokazuje Pani Danucie nietypowy prezent – pończochy, które szybko zakłada na obiektyw kamery i w ten sposób dalej filmuje. Jubilatka śmieje się figlarnie.
To nawiązanie do bury jaką operator dostał po pierwszej kolaudacji dokumentu „Inny świat” z udziałem głównej bohaterki. Film pokazywał Danutę Szaflarską w dużym zbliżeniu i aktorce nie spodobało się, że widać wszystkie zmarszczki na jej twarzy. Miała żal, że Artur Reinhart nie filmował przez pończochę – co było dawnym operatorskim trickiem, by zmiękczyć i wygładzić obraz.
Ta scena przetrwała w anegdotach. A każdy kto widział „Inny świat” oraz bohaterkę na niejednym dużym zbliżeniu, zrozumie jak wielki dystans miała do siebie aktorka.
Piękny umysł i pamięć
Wędrując z filmem „Inny świat” po Polsce, zawitaliśmy też w rodzinne strony Danuty Szaflarskiej. W Nowym Sączu – 44 kilometry od Kosarzysk, gdzie się urodziła – publiczność jak zawsze dopisała. Po seansie widzowie zasypali pytaniami bohaterkę filmu oraz jej twórców: Dorotę Kędzierzawską i Artura Reinharta.
W pewnym momencie z kąta sali odezwała się starsza pani i wzruszona zaczęła opowiadać, że pamięta Panią Danutę z czasów, gdy ta przyjeżdżała do rodzinnego domu. Przedstawiła się, a bohaterce spotkania wystarczyła chwila, aby przypomnieć sobie rodzinę owej Pani, a także jej kuzynów bliższych i dalszych. Zaskoczyła nas wszystkich: ilością szczegółów, nazwisk, imion i sąsiedzkich historii, serdecznością i ciekawością.
Apetyt na życie i pracę
To był jubileusz Danuty Szaflarskiej w zespole teatru TR Warszawa, do którego aktorka dołączyła w 2010 roku. Świadkowie wydarzenia zapamiętali scenę następującą. Po spektaklu wszyscy spotykają się w restauracji i czekają na Najważniejszego Gościa.
Jubilatka przychodzi po chwili, rozgląda się, a wokół przyjaciele, znajomi i naręcza kwiatów. Nagle z ust bohaterki wieczoru pada pytanie: „Tylko tyle macie wina?”. Obchody trwają do rana. Jeszcze około godziny czwartej nad ranem Pani Danuta tańczy na parkiecie.
Znajoma opowiedziała mi też niedawno, jak pewnego dnia odwiedziła Danutę Szaflarską w jej mieszkaniu. Dama polskiego kina miała złamaną rękę, więc koleżanka spodziewała się zobaczyć aktorkę obolałą, a na pewno oszczędzającą siły. No i proszę sobie wyobrazić, że nic z tych rzeczy. Gdy otworzyła drzwi, usłyszała energiczne: „Wejdź, Beatko, jestem teraz trochę zajęta, więc rozgość się, proszę. Faktycznie, Danuta Szaflarska trochę zajęta była wymianą żarówki w wiszącej na suficie lampie! Stojąc na drabinie!
Sama słodycz
W czasie podróży z bohaterką filmu „Inny świat” wszędzie byliśmy podejmowani po królewsku. Spotkania z publicznością lubiły się przeciągać w nieskończoność. Zastanawiałem się często, gdzie w tej filigranowej postaci mieści się ta niezwykła energia. Tym bardziej, że po seansie często siadaliśmy do obiadu w gronie realizatorów projekcji, twórców filmu, gospodarzy, słuchając jeszcze długo opowieści Danuty Szaflarskiej.
Pani Danucie zawsze dopisywał humor i apetyt. Pamiętam, że po kolejnej dokładce i deserze dama polskiego kina i teatru poprosiła pozostałych biesiadników o pomoc w zjedzeniu ciastka. Zawsze pięknie i szybko skracała dystans, ale ta propozycja zaskoczyła nas wszystkich i jakoś nikt nie pospieszył z pomocą. I wtedy Danuta Szaflarska zapytała zalotnie: „Czy ktoś w końcu odważy się zjeść ze mną tę wielką porcję?”
Zgłosiłem się. Do dziś pamiętam smak tego ciastka i tej chwili. Do niedawna słodki. Od niedzieli, 19 lutego słodko-gorzki.
Przeczytaj również: Nie żyje Danuta Szaflarska. Mam nadzieję, że ks. Jerzy Popiełuszko nie zawiódł jej w chwili śmierci