W sensie psychologicznym zapobieganie depresji jest możliwe. Profilaktyka polega na tym, by zadbać o siebie – mówi ks. Grzegorz Kudlak. Dziś Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją.Michał Plewka: Lekarze alarmują, że szczególnie częstą chorobą naszych czasów jest depresja. Na ile możemy mówić tu o chorobie cywilizacyjnej?
Ks. dr Grzegorz Kudlak*: Rzeczywiście, od jakiegoś czasu badacze zgadzają się, że depresja jest jedną z podstawowych chorób cywilizacyjnych. Mimo, że zaczyna coraz szerzej doskwierać ludziom w ich kondycji i zachowaniu, to ciągle często przeżywana jest w samotności. Depresja nadal jest chorobą wstydliwą, do której się nie przyznajemy. Sprawia to, że nawet nie zauważamy jej pierwszych objawów, a dopiero przypadki skrajne, takie jak na przykład próby samobójcze – depresja to choroba posiadająca największy odsetek popełnianych samobójstw. Dlatego dobrze, że są obchodzone takie dni, bo pozwalają one nazwać tę chorobę po imieniu i dokładnie wyjaśnić, czym ona jest.
Jaki procent społeczeństwa może cierpieć na depresję?
Ocenia się, że w Polsce choruje na nią ok 4 proc. populacji, czyli ok 1,5 miliona osób. W Unii Europejskiej, Szwajcarii, Norwegii i Islandii chorują łącznie 83 miliony ludzi (27 proc. ) – to naprawdę duże i niepokojące liczby.
Jak ją zdiagnozować?
Pierwszym symptomem choroby, który może nas zaniepokoić w sobie lub naszych najbliższych, to sposób przeżywania świata inny niż do tej pory. Często jest to stan przygnębienia, zniechęcenia, brak siły, utrata zainteresowań, które do tej pory stanowiły centrum życia, kłopot z wykonywaniem podstawowych obowiązków, bezsenność, nadmierna senność. Może być to również brak satysfakcji, gorsza pamięć, zamartwianie się, poczucie wewnętrznego napięcia lub poczucie winy. W stanach skrajnych dostrzec można również zmianę wyglądu zewnętrznego. Stwierdzenie takich objawów powinno nas zachęcić do konsultacji ze specjalistą. A od razu trzeba dodać, że w przypadku depresji warto udać się wprost do psychiatry. To jest specjalista od tego typu chorób.
A jak jej zapobiegać?
Nie da się przewidzieć czynników endogennych i somatogennych depresji. Jednak w sensie psychologicznym zapobieganie depresji jest możliwe. Cenna jest tu umiejętność przyglądania się sobie. Profilaktyka polega na tym, by zadbać o siebie.
Czy istnieje w przypadku depresji tzw. grupa ryzyka?
Nie wiemy dokładnie, kogo depresja może spotkać. Te czynniki są różne. Oprócz tych endogennych, czyli wewnętrznych, związanych z pracą mózgu, są również somatogenne, a także psychologiczne. W sytuacji, gdy ktoś nie daje sobie z czymś rady w życiu, mogą one prowadzić do epizodów depresyjnych, a te, nieleczone, do przewlekłej depresji. Dochodzą do tego oczywiście inne czynniki psychologiczne, takie jak nieumiejętność rozpoznawania własnych emocji i ich wyrażania. Warto mieć to na uwadze. Ja jednak mam swoją definicję grupy podwyższonego ryzyka depresji, oczywiście patrząc pod kątem psychologicznym: to osoby, które zbyt dużo na siebie biorą. Wszyscy, którzy przeciążają się i czują, że używają do tego za dużo siły, mogą być bardziej narażeni. W poczuciu przesilenia organizm zaczyna się bronić i domaga się, żeby nie robić nic.
Czy kierownictwo duchowe może zastąpić terapię?
Absolutnie nie. Jeśli mówimy o trzech obszarach: ciało, umysł i duch, to każdy ma swoją działkę. Spotykam czasem takie stwierdzenia: „jeśli poświęcę się Bogu, to będę widział sens i na pewno nie zachoruję na depresję”, „depresja jest duchową pustką, pod którą zawsze podpina się zły duch”, albo „medycyna nie leczy choroby, tylko czasami tłumi skutki depresji, oczywiście faszerując chemią, co Złemu też jest na rękę. Wystarczy zwrócić się do Jezusa z modlitwą o uwolnienie i odnowienie wiary” – te myśli bardzo mnie smucą. Myślenie takimi kategoriami o depresji dotyczyć powinno nie chorego, a zdrowego. Natomiast człowiek, który cierpi na niemożność zrozumienia tego, co się w nim dzieje, po usłyszeniu takich słów jeszcze bardziej zwątpi w siebie.
Przytoczył ksiądz skrajne wypowiedzi na temat pomocy psychologicznej i psychiatrycznej. Skąd bierze się niechęć niektórych środowisk kościelnych do psychologii?
Myślę, że to ciągle jest pokutujące pojmowanie przeciwstawnych obszarów funkcjonowania człowieka, trochę Freudowskie myślenie i obawa, że psychologia ma wyprzeć to co duchowe. Jeśli przychodzą do mnie na terapię pacjenci wierzący, to w trakcie rozwoju emocjonalnego chcą czasem porozmawiać z kierownikiem duchowym. Jako psychoterapeuta nie zajmuję się sferą duchową pacjentów, ale troszczę się o wszystkie obszary i kieruję do kompetentnych osób. Psycholog nie zastępuje kapłana, zajmuje się zupełnie inną sferą. Jeśli popatrzymy na całego człowieka i zobaczymy, że kuleje świat emocjonalny, a przecież łaska na naturze bazuje, to też ucierpi na tym świat duchowy. W związku z tym, jeśli mądrze i zdrowo wzmocnimy świat emocjonalny chorego, to wzmocni się też jego zdrowe podejście do religijności.
Gdzie działają w Kościele ośrodki, w których oferowana jest specjalistyczna pomoc psychologiczna?
Każda diecezja prowadzi specjalistyczne poradnie. Istnieje również ogólnopolskie Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich i szereg placówek lokalnych. Jednak w sieci znaleźć można kontakty do wielu prywatnych gabinetów psychiatrycznych. Dla własnego spokoju warto spotkać się z lekarzem, by porozmawiać z nim o swoich objawach. Jeśli diagnoza pokaże, że potrzebne jest leczenie, to dzięki lekom szybciej będziemy w stanie wyjść z choroby. Leki są dzisiaj bezpieczne i nowoczesne i służą temu, by szybciej wszystko wróciło do normy.
Czy leczenie depresji rzeczywiście jest walką?
Tak. Sam przebieg depresji bywa długi. Chorzy spotykają się z nawrotami choroby. Przyjmowanie leków może trwać kilka miesięcy, a nawet kilka lat. Dlatego ważnym elementem jest to, o czym już mówiliśmy, czyli łączenie farmakoterapii z terapią psychoterapeutyczną, w której chory uczy się określać i wyrażać swoje emocje. Ale walka wyrażać się powinna również w społecznym podejściu troski o pacjenta, bo wiele musimy się nauczyć o tym, jak pomagać chorym. Dobrze, jeśli myślimy o ludziach, którzy chorują na depresję. Dobrze, jeśli ludzie, którzy doświadczyli depresji wspierają tych, którzy z nią walczą. Wszyscy, którzy sami przeszli epizod depresji mają większą wrażliwość i większe zrozumienie choroby i człowieka, który się z nią zmaga. Są świadkami, że można tę chorobę pokonać, choć droga do pełni zdrowia nie jest ani łatwa ani krótka. Ważne, abyśmy w tej drodze do zdrowia nie zostawali innych samych.
Rozm. Michał Plewka
*Ks. Grzegorz Kudlak – duszpasterz, psycholog, psychoterapeuta