Jakim cudem zmarły 226 lat temu kompozytor wyprzedził na listach sprzedaży płyt takie gwiazdy jak Beyoncé, Kanye West czy Adele?Wszystko za sprawą wydanego w zeszłym roku, z okazji 225. rocznicy śmierci Wolfganga Amadeusza Mozarta, albumu zawierającego niemal każdy utwór tego wiedeńskiego klasyka. “Mozart 225: The New Complete Edition” składa się z 225 płyt i powstawał przez 18 miesięcy. Złożyły się na niego wykonania 600 światowej sławy solistów oraz 60 orkiestr, co przekłada się na 240 godzin muzycznej uczty.
“Mozart 225” został wydany przez Decca i Deutsche Grammophon, we współpracy z Fundacją Mozarteum Salzburg. Mimo jego zawrotnej ceny, która początkowo wynosiła 480 dolarów, a obecnie spadła do 339 dolarów, sprzedano między 6 a 7 tysięcy egzemplarzy. Wydaje się, że niewiele? Wystarczy przeliczyć to na ilość płyt a wtedy otrzymujemy już, co najmniej, 1 250 000 kopii – ta liczba robi już wrażenie. Gdy portal muzyczny “Billboard” opublikował te dane, okrzyknął “Mozart 225” najlepiej sprzedającym się albumem 2016 roku.
Informację tę powtórzyło za nim wiele innych stron internetowych, puszczając oko do czytelników z sugestią, że jednak nie trzeba wysokobudżetowych teledysków, międzynarodowych tras koncertowych oraz milionów fanów na Instagramie, by osiągnąć sukces na rynku muzycznym. Koniec wymuskanych gwiazdeczek był już blisko, bo ludzie, jak widać, wolą posłuchać starego, dobrego Amadeusza. Brzmi to pięknie, prawda? Szkoda tylko, że to… nieprawda. Albo raczej półprawda.
Po pierwsze, Mozart być może i jest na szczycie sprzedaży, ale tylko wtedy gdy weźmiemy pod uwagę tradycyjną sprzedaż płyt CD. Obecnie coraz więcej utworów sprzedawanych jest przez internet (poprzez sprzedaż albumów, pojedynczych utworów a także streaming) i sposób dystrybucji również wlicza się do sporządzania list najpopularniejszych albumów. Gdy doliczymy sprzedaż elektroniczną, wtedy Mozart wypada już zdecydowanie blado.
Po drugie, Mozart być może i jest na szczycie sprzedaży, ale tylko gdy bierzemy pod uwagę liczbę sprzedanych płyt, a nie albumów. To spostrzeżenie jest już chyba oczywiste – 6-7 tysięcy sprzedanych albumów nie robi wrażenie na tle takiej, dajmy na to, Adele, która w 2016 roku sprzedała ich 1 684 000 sztuk (bierzemy pod uwagę sprzedaż tradycyjną).
Dla Mozarta sukces, czy też nie, jego ostatniego albumu nie robi już raczej żadnej różnicy. Dla jego fanów zapewne również. Zresztą czymże jest, z całym szacunkiem, kariera takiej Adele, Beyoncé czy Kanye’go Westa przy ponad 200 latach nieustannego fejmu Mozarta? Niestety, drogie współczesne gwiazdy, on jest poza wszelką konkurencją. Deal with it.