separateurCreated with Sketch.

Lekcja Krystyny Sienkiewicz: Patrz tu, gdzie stoisz

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Co trzeba zrobić, żeby nie było nienawiści i wojen? Pogłaskać, nakarmić, powiedzieć coś dobrego – takie nieduże rzeczy robić dla drugiego, żeby on też dobrzał.Dwa dni brakło, by mogła świętować swoje 82 urodziny. Świętuje już po drugiej stronie życia. Krystyna Sienkiewicz – aktorka filmowa, teatralna, gwiazda kabaretów. Niezapomniana Krysia Traktorzystka. Panna Inga, sąsiadka radiowej rodziny Poszepszyńskich. 155 cm uroku, życzliwości i uśmiechu. Otoczona bibelotami, pięknymi strojami, haftami, kolażami, gałgankami – jak mówiła o swoich pracach.

Prezes Fundacji im. 120-lecia Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Pod koniec życia nawet nieco ubolewała, że mieszkało u niej zaledwie sześć kotów i dwa psy.

Kiedy byłam kilkuletnią dziewczynką, która już umiała czytać, w biblioteczce mojej mamy znalazłam kolorową, niezbyt grubą książkę z kaczką czy pawiem na okładce. To były Krystyny Sienkiewicz „Haftowane gałgany” (Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, 1988 rok). W środku prócz feerii kolorów haftów, koralików, patchworków (pierwszy raz zobaczyłam taki wyraz!) i motyli robionych z pończoch, drucików, paciorków, znalazłam zdjęcia wielkiego młyna nad Świdrem i wiersze Agnieszki Osieckiej. Wpadłam jak śliwka w kompot. Do tego jeszcze miniaturowego wzrostu aktorka – autorka nosiła takie samo imię jak moja mama. No tylko się zakochać. Od zawsze więc miałam do niej ogromny sentyment.

Ponad dwadzieścia lat później z bijącym szybko z podekscytowania sercem potwierdzałam telefonicznie spotkanie w pięknym domu pani Krystyny na Bielanach. Spotkałyśmy się już przed mikrofonem i oto ona mówi: musisz mnie odwiedzić. Ekstaza. Siedzę na skraju fotela, bo obok do torebki pcha się kot. Przy stopach ułożył się pies, a pani Krystyna pokazuje mi kolejne koronkowe i welwetowe kreacje. – Przymierz, kochanie.

Od zwierząt, przez koraliki, przechodzimy w rozmowie do jej cacek. Chodzimy po domu, który odsłania się jak królicza nora pokazując kolejne i kolejne skarby. – Bo przecież musisz, kochanie, zobaczyć te hafty, co ci się tak spodobały.

Drepczę za nią i zadziwiam się, jak zwinnie, choć urywanymi często wyrazami i frazami, opowiada mi raz o wojnie, raz o kabarecie, raz o kotach, raz o miłości. W pracy patrzą na mnie nieco zdziwione oczy koleżanek i kolegów. Trzydziestolatka z osiemdziesięciolatką pijące herbatę i spędzające całe popołudnie?

A jak tu nie dać się porwać takiemu spotkaniu, kiedy słyszysz, że kot to „doktorek” – musi położyć się na naszym słabym miejscu, musi być blisko człowieka. Tego uczy nas, ludzi. Pies z kolei uczy wierności. Niejeden taki pies czy kot mógłby człowieka nieźle zawstydzić. Pamiętam, jak powiedziała, że zwierzęta czasem kochać łatwiej niż człowieka. I że dzięki tej miłości do zwierząt wyrobiła w sobie swego rodzaju radar dobra bijącego od drugiego człowieka.

Najbardziej zapamiętałam z tych kilku spotkań dwie recepty pani Krystyny.  Pierwsza to odpowiedź na pytanie, jak znaleźć swoje miejsce na świecie. Według pani Krystyny najlepiej być takim Światowidem – mieć oczy zwrócone do przodu i do tyłu, w lewą stronę i w prawą. Ale też bacznie patrzeć jeszcze w piątą stronę: tu, gdzie ja stoję.

A druga rada, to sposób na to, żeby ludziom żyło się lepiej. Wszystkich i wszystko ukochać – koty, psy, ptaki, kwiaty, ludzi – bo to jest uroda świata. A urody nigdy za dużo. Co trzeba zrobić, żeby nie było nienawiści i wojen? Pogłaskać, nakarmić, powiedzieć coś dobrego – takie nieduże rzeczy robić dla drugiego, żeby on też dobrzał.

I za te zdania o swoim tu i teraz, i o czułości – Pani Krystyno! – dziękuję przeogromnie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.