Płacz, kiedy masz na to ochotę, złość się, kiedy czujesz, że właśnie takie emocje są dzisiaj w Tobie.Samotność. Czujesz, że ciągle natrętnie dzwoni do Twoich drzwi i na siłę wpycha się do Twojego domu, więc z całych sił próbujesz wypchnąć ją za próg, zamykasz się na wszystkie spusty, byle tylko nie wślizgnęła się niechciana… Męczysz się przy tym niemiłosiernie, bo ile można stać pod drzwiami z całych sił trzymać klamkę do góry?!
A gdyby tak otworzyć drzwi na oścież i powiedzieć: „O, samotność, dzień dobry. Kawy, herbaty? Pogadamy?”.
Ok. Na początku jest miło. Ale przecież nie chodzi o to, żeby się z nią zaprzyjaźnić. Może więc spróbuj się z nią… pokłócić?
Wiele jest osób, które są same z wyboru. Jest im z tym dobrze i nie planują tego zmieniać. Ale jest też sporo singli, którzy na swoją samotność są po prostu wściekli. Są sami, ale chcieliby spotkać kogoś, z kim mogliby zbudować trwały, dobry związek.
Trzeba się trzymać
Ale… przecież nie chcemy, żeby ktoś myślał o singlach jako o tych, którzy używają oczu tylko po to, by wypatrzyć tę właściwą osobę. To przecież straszne, być tak zdeterminowanym i ciągle tylko szukać!
Trzeba więc wykrzesać z siebie wszystkie pokłady pozytywnego myślenia, zapisać się na warsztaty rozwoju osobistego, kurs tańca dla singli i speed datingi. A już broń Boże nie wolno powiedzieć, że jest nam z tą samotnością źle!
A że chce nam się płakać, kiedy oglądamy komedie romantyczne, kiedy słyszymy, jak mąż naszej przyjaciółki mówi do niej „skarbie” a kolega z pracy opowiada o planach na wakacje z ukochaną? Cóż. Przełkniemy to i nawet dopytamy o szczegóły. Jesteśmy przecież silni, niezależni i akceptujemy nasze życie.
Wal w poduszki!
A gdyby tak przeżyć tę samotność i niezgodę na nią? A gdyby tak zrobić sobie wieczór/dzień/dni/tydzień opłakania swojej samotności? I krzyczeć, płakać, walić w poduszki! To całkiem terapeutyczna metoda 🙂 Spróbujcie!
Nie po to, żeby się nad sobą użalać i zamęczyć cały świat tym, jak nam jest źle, ale po to, żeby dopuścić do siebie wszystkie nasze emocje, które w związku z tym mamy i uczciwie pozwolić im dojść do głosu.
Zaprzeczanie grozi odczłowieczeniem. Przecież to, że jest Ci przykro, smutno, że się denerwujesz i chcesz zmiany oznacza, że masz kontakt ze swoimi emocjami, serce, które czuje i pragnienia, które zamierzasz zrealizować! To wszystko jest dobre!
Płacz, kiedy masz na to ochotę, złość się, kiedy czujesz, że właśnie takie emocje są dzisiaj w Tobie, daj sobie prawo do adekwatnego przeżywania tego, co jest teraz treścią Twojej codzienności. Nie musisz być codziennie uśmiechnięta, nie musisz każdego dnia być zadowolony. Samotność bywa trudna. Po prostu.
Popraw koronę i idź dalej
Mi bardzo pomogło przyznanie się do tego, że wcale mi ta samotność – tak na życie – nie odpowiada. Paradoksalnie, właśnie wtedy odpuściłam. Przeżywam swoje życie takie, jakim jest. I wiem, jakie mam cele – nie ma wśród nich samotności.
Dobrze, że mówimy o tym, jak fajnie i twórczo wykorzystać ten czas, że solo też można żyć, że warto w tym czasie o siebie zadbać. Całym sercem jestem za tym. Róbmy to! Ale bez udawania, że tyle nam w życiu wystarczy.
Mój kolega niedawno zdradził mi swój sposób na przeżywanie trudnych sytuacji. Spotkaliśmy się jakiś czas po jego świeżo zakończonym związku. On – mężczyzna z krwi i kości, jeden z tych, o których myśli się, gdy w radiu leci piosenka „Chłopaki nie płaczą”. Mówi mi tak: „Jezus po trzech dniach powrócił ze śmierci do życia. Więc też dałem sobie trzy dni. Płakałem, krzyczałem, byłem wściekły. A potem wziąłem się w garść”.
A więc, parafrazując popularną internetową grafikę, pokłóć się ze swoją samotnością, powiedz jej, co i niej myślisz, a potem popraw koronę i idź dalej!