separateurCreated with Sketch.

„Bóg mnie karze”. O duchowych problemach niepłodnych par

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Elżbieta Wiater - 10.02.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

O duchowych problemach małżeństw, które bezskutecznie starają się o dziecko oraz o poczuciu winy i żalu do Boga, że „nie daje dziecka” – mówi ks. dr Piotr Kieniewicz MIC.Elżbieta Wiater: Z jakimi duchowymi problemami najczęściej przychodzą pary niepłodne?

Ks. dr Piotr Kieniewicz MIC*: Można wskazać cztery podstawowe. Pierwszym jest kryzys relacji między małżonkami wynikający z poczucia winy i oskarżania samych siebie, że „zawiedliśmy jako ludzie”. To dotyczy zarówno mężczyzn, jak i kobiet: uważają, że coś z nimi jest nie tak. Może temu towarzyszyć oskarżanie drugiej strony. Z kolei samooskarżanie może się przekładać na poczucie niespełnienia: nie jestem w pełni mężczyzną/kobietą. Nasze małżeństwo jest z mojej winy niepełne. Z tej postawy wynikają kolejne problemy. Dwa dotyczą bezpośrednio Boga i można je wyrazić stwierdzeniami: „Bóg mnie nie kocha, dlatego mi nie daje dziecka” albo „Pan Bóg mnie karze”. Trzeci problem duchowy pomija Boga. To przyjęcie postawy żądania: „Ja chcę mieć dziecko i już, i proszę mi je dać”.

Czują bezradność?

Tak, niektóre pary przychodzą bardzo poranione, bo np. są już po in vitro albo mają za sobą długą drogę przez gabinety lekarskie. Wydają się pozbawieni nadziei, uważają, że już im się nie uda, nie ma w nich energii do zmian. Czasem też – to dotyczy par, które mają za sobą kilka poronień – małżonkowie mają w sobie olbrzymi lęk. Z jednej strony, cierpią z powodu braku potomstwa, z drugiej – boją się sytuacji, że dojdzie do poczęcia i dziecko znowu umrze. Znają ból straty i nie chcą go przeżywać po raz kolejny.

Jak sobie radzić z żalem do Boga, że nie daje dziecka?

Za każdym razem to bardzo trudne rozmowy i rzadko kończy się na jednym spotkaniu. Tego typu reakcja emocjonalna, jakkolwiek zrozumiała, pokazuje też, że u pary relacja z Bogiem nie jest w najlepszej kondycji i niepoprawny jest obraz rodzicielstwa. Pan Bóg dzieci nie daje, bo dziecko nie jest własnością rodziców. Jest im powierzane, by je urodzili, wychowali i pozwolili mu odejść w świat. W sytuacji, kiedy spotykam się ze stwierdzeniem: „Jestem wściekły/a na Pana Boga, bo nie dał mi dziecka”, często odpowiadam: „Ale Pan Bóg nigdy nie da ci dziecka. Nawet jeśli będziecie mieć potomstwo, to dzieci nigdy nie będą twoją własnością. Są powierzone tobie w zaufaniu, żebyś im pomógł we wzrastaniu”. Fundamentem takiej postawy jest właściwa relacja z Panem Bogiem, w której jest zaufanie do Niego i otwartość, gotowość do bycia poprowadzonym. Ona sprawia, że słucha się tego, co Bóg mówi. Bazując na tym fundamencie, staram się prowadzić pary w kierunku przyjęcia tego, że dziecko nie musi być, że nie musi być moje genetycznie a także, że ono przychodzi jako dar. Chodzi tu o porzucenie nastawienia, że muszę je mieć wtedy, kiedy chcę, i takie, jak ja chcę: zdrowe, mądre, bezproblemowe wychowawczo.

Co z poczuciem winy?

Wiele przychodzących do nas par ma już swoje lata. Część z nich ma świadomość, że dobrowolnie przegapili moment, kiedy byli najbardziej płodni, bo były inne, ważniejsze dla nich rzeczy. Czasem zawinienie w sferze płodności może wynikać też z grzechu, np. współżycia z wieloma partnerami seksualnymi, co poskutkowało różnego rodzaju infekcjami, albo korzystania z antykoncepcji hormonalnej, która uszkodziła układ rozrodczy, albo ogólnego braku troski o swoje zdrowie. Tam, gdzie jest grzech, zawsze zachęcam: solidna spowiedź poprzedzona dobrym rachunkiem sumienia i szczerym żalem. W takich przypadkach moim zadaniem jest też przywrócenie im nadziei, zmotywowanie do poszukiwania rzetelnej diagnozy i podjęcia leczenia.

Często małżonkowie wprost się nawzajem oskarżają. Wtedy mówię: „Przestańcie się obwiniać, zacznijcie się wspierać”. Tu zawsze chodzi o parę, o obudzenie w małżonkach troski o ich wzajemną relację.

Czy istnieją w Polsce duszpasterstwa lub rekolekcje dla par niepłodnych?

Tak, prowadzę takie chociażby u nas w ośrodku w Licheniu. Jest program „Abraham i Sara” (www.abrahamisara.pl) prowadzony w kilku ośrodkach w Polsce. Można znaleźć takie rekolekcje także na adonai.pl. Mają one służyć temu, by para otworzyła się na Boga i na siebie nawzajem. Towarzyszy temu zachęta do wejścia w terapię medyczną lub podjęcie bycia rodzicami na innej drodze. I tu wbrew pozorom adopcja nie jest jedynym rozwiązaniem. Poznałem kiedyś bardzo piękne małżeństwo. Pobrali się w takim momencie swojego życia, że nie mogli już biologicznie mieć dzieci. Zaczęli więc realizować rodzicielstwo przez pomoc innym: uczenie dzieci, wyjazd na misje, ale też stworzenie otwartego domu, w którym miejsce mogli znaleźć wszyscy potrzebujący. Znam też kobiety, które nie rodziły, ale dzięki posłudze wobec małżeństw niepłodnych uczestniczą w pewien sposób w rodzicielstwie prowadzonych par. Istotą rodzicielstwa jest danie życia dziecku, tak aby ono rosło i stawało się w pełni człowiekiem, aby mogło pójść w świat. Najmniej w nim chodzi o własne dobre samopoczucie i dowartościowanie.

*Ks. dr Piotr Kieniewicz MIC – teolog moralny, bioetyk, rzecznik prasowy Sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej i wicedyrektor Licheńskiego Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.