Dla wiary poświęcił wszystko, co w doczesnym życiu ma znaczenie: wysoką pozycję społeczną, znaczny majątek, a na końcu ojczyznę. 7 lutego został ogłoszony błogosławionym.7 lutego odbyło się w Osace uroczyste wyniesienie na ołtarze Justyna Ukona Takayamy (1552-1615) – wybitnego japońskiego możnowładcy, który dla Zbawiciela i Jego nauki poświęcił wszystko, co w doczesnym życiu ma znaczenie: wysoką pozycję społeczną, znaczny majątek, a na końcu ojczyznę. Umierając na wygnaniu, był powszechnie uznawany za prawdziwego świadka Chrystusa, który poświęcił mu życie. Samuraj-chrześcijan był prawdziwym męczennikiem…
W jezuickich kronikach możemy znaleźć o nim następującą opinię:
„Młody, ale mądry, posiadał wiele talentów. Podziw budziło to, że nawet kiedy stał w płomieniu pokus, zachowywał się godnie i żył w czystości. Jego wzorowe życie wywierało wpływ na ludzi z jego otoczenia, a kiedy mówił o wierze w Chrystusa, porywał serca ludzi. Niektórzy z nich przyjmowali chrzest, a inni po prostu stawali się bardziej przyjaznymi w stosunku do chrześcijaństwa. Byli też tacy, którzy uważali, że utrzymanie wszystkich zasad moralności wyznaczonych przez chrześcijaństwo w takim stopniu jak Ukon jest dla zwykłego człowieka niemożliwe i z tego powodu nie przyjmowali chrztu. Przez długi czas zasługi Justyna Ukona w szerzeniu chrześcijaństwa były wysoko oceniane i ludzie zwykli nazywać doktrynę chrześcijańską Nauką don Justa”.
Należy jednak podkreślić, że Takayama – jako samuraj i możnowładca – starał się być wzorem zachowania także wedle zasad swego narodu. Z czasem stał się on prawdziwym mistrzem w dystyngowanym ceremoniale parzenia herbaty. Ale był przede wszystkim wybitnym wojownikiem i w Japonii rozdzieranej nieustającymi sporami był niezwykle pożądanym sprzymierzeńcem. Historia życia młodego arystokraty była historią nieustannego awansu.
Karierę Takayamy przerwały krwawe prześladowania chrześcijan rozpoczęte przez wybitnego japońskiego władcę Hideyoshiego Toyotomi. Chrześcijanie byli dla niego zawadą w osiągnięciu pełni władzy. Jednakże nawet szintoistyczni japońscy autorzy wskazują, że panując nad archipelagiem, stał się przepełniony pychą i zapragnął swego ubóstwienia.
Rozpoczynając walkę z chrześcijaństwem, Hideyoshi Toyotomi skierował się także przeciwko swemu wiernemu sojusznikowi Ukonowi, pozbawiając go wszelkich dóbr i tytułów. Jego edykt skazywał wszystkich chrześcijan na wygnanie, a w przypadku pozostania w kraju na śmierć.
Takayama przez szereg lat prowadził życie wygnańca na terenie Japonii, a pod koniec życia przyjął wyrok nakazujący mu ostatecznie opuścić ojczyznę. Wraz z rodziną i grupą współwyznawców przybył do Manili, gdzie wkrótce zmarł.
Justyn Ukon Takayama zmarł w opinii świętości. Tak jak jego siostry i bracia, którzy oddali swe życie za wiarę stał się symbolem prześladowań chrześcijan w Japonii. W czerwcu 2015 roku rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny, a na początku 2016 roku promulgowano dekret uznający jego męczeństwo.
Znaczenie beatyfikacji Ukona Takayamy dla Kościoła japońskiego komentuje dla portalu Aleteia Dorota Hałasa, dziennikarka od lat mieszkająca w Japonii i współautorka mającej się ukazać w najbliższej przyszłości książki „Chrystus w kraju samurajów”:
Beatyfikacja Justyna Ukona Takayamy obala przede wszystkim mit, jakoby chrześcijaństwo nie pasowało do kultury japońskiej. Naukę Chrystusa przyjął szlachetnie urodzony samuraj, którego rodzina wywodziła się z rodziny cesarskiej, był panem feudalnym i wojownikiem żyjącym w okresie wojny domowej. Był wierny kodeksowi samurajskiemu i był mistrzem wielu sztuk japońskich, w tym ceremonii parzenia herbaty. Chrześcijaństwo nie tylko nie zaprzeczało jego kulturze, ale ją wzbogaciło.
Justyn Ukon był dowódcą wojskowym w czasie wojny domowej, był ojcem 5 lub 6 dzieci. Robił karierę i był zamożny, ale kiedy Hideyosi, wódz ówczesnej Japonii, dał mu do wyboru: kariera czy Bóg, bez zastanowienia wybrał Boga, a rodzina i wierni stanęli za nim, bo wiedzieli, że ma racje, bo mu ufali. Był gotowy oddać życie dla Boga. Był na to przygotowany.
Był sprawiedliwy w czasie walk, w czasie wojny. Jego decyzje stanowiły prawo na polu walki i w jego posiadłościach. Mimo to w tych trudnych i niespokojnych czasach stawiał człowieka na pierwszym miejscu i robił to bezinteresownie. Wspierał Kościół finansowo i duchowo. Był prawdziwym ewangelizatorem. Mówił wszystkim o Bogu i doprowadził do nawrócenia wielu ludzi. Nauczył nas nie wstydzić się Jezusa i być Jego apostołem.
Widział nieporozumienia i konflikty w łonie samego Kościoła, stawał przed trudnymi wyborami, dotyczącymi życia i śmierci, ale wzorem postępowania nie byli dla niego inni ludzie, lecz sam Bóg. Justyn Ukon uczy Japończyków i nas wszystkich całkowitego zawierzenia się Opatrzności Bożej.