Nasze zmartwychwstanie nie jest czymś, co może się stać albo i nie. Ale jest to rzeczywistość pewna, ponieważ zakorzeniona w wydarzeniu zmartwychwstania Chrystusa.„Paweł w obliczu lęków i niepewności wspólnoty zachęcał, by trzymać się nadziei, wkładając ją na głowę jak hełm, zwłaszcza w najtrudniejszych doświadczeniach i chwilach naszego życia” – mówił Franciszek podczas audiencji generalnej (1 lutego). Oto najważniejsze fragmenty papieskiej katechezy:
Drodzy Bracia i Siostry!
W poprzednich katechezach rozpoczęliśmy nasz cykl rozważań na temat nadziei, odczytując w tej perspektywie pewne fragmenty Starego Testamentu. Teraz chcemy przejść do podkreślenia niezwykłej doniosłości, jaką ta cnota nabiera w Nowym Testamencie, kiedy spotyka nowość reprezentowaną przez Jezusa Chrystusa i wydarzenie paschalne. Istnieje nadzieja. My chrześcijanie jesteśmy mężczyznami i kobietami nadziei.
Ukazuje się to wyraźnie począwszy od pierwszego napisanego tekstu, czyli Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Tesaloniczan (1Tes 5, 4-11). Kiedy Paweł pisze do wspólnoty w Salonikach, została ona dopiero co założona i niewiele lat dzieli ją od Zmartwychwstania Chrystusa. Dlatego Apostoł stara się uświadomić wszystkie skutki i konsekwencje, jakie to wydarzenie wyjątkowe i decydujące pociąga za sobą dla historii i życia każdego.
Trudnością wspólnoty było nie tyle uznanie zmartwychwstania Jezusa – wszyscy w nie wierzyli – ile uwierzenie w zmartwychwstanie umarłych. W tym sensie list ten okazuje się wyjątkowo aktualny. Za każdym razem, kiedy stajemy w obliczu naszej śmierci albo śmierci kogoś bliskiego, czujemy, że nasza wiara poddawana jest próbie. Ujawniają się wszystkie nasze wątpliwości, wszystkie nasze słabości i pytamy: „Czy rzeczywiście będzie życie po śmierci? Czy będą jeszcze mógł zobaczyć i uścisnąć na nowo osoby, które kochałem?”.
To pytanie postawiła mi niedawno pewna pani podczas audiencji. „Czy spotkam moich bliskich?”. Wątpliwość. Wszyscy trochę obawiamy się śmierci z powodu tej niepewności. I tutaj pojawia się słowo Pawła. Przychodzi mi na myśl pewien staruszek, dzielny, który mówił: „Ja nie boję się śmierci. Trochę się tylko boję, jak będę widział, że się zbliża”. A zatem jednak się jej bał.
Paweł w obliczu lęków i niepewności wspólnoty zachęcał, by trzymać się nadziei, wkładając ją na głowę jak hełm, zwłaszcza w najtrudniejszych doświadczeniach i chwilach naszego życia „nadzieję zbawienia”. To jest właśnie nadzieja chrześcijańska.
Mówiąc o nadziei, możemy mieć skłonność, by rozumieć ją zgodnie z potocznym znaczeniem tego słowa, a mianowicie w odniesieniu do czegoś pięknego, czego pragniemy, ale może się spełnić albo też i nie. Mówi się na przykład: „Mam nadzieję, że jutro będzie piękna pogoda!”, ale wiemy, że następnego dnia może być przeciwnie – kiepska pogoda. Nie taką jest nadzieja chrześcijańska.
Nadzieja chrześcijańska jest oczekiwaniem na coś, co już zostało dokonane. Jest tam brama i mam nadzieję, że dotrę do bramy! Co mam czynić? Iść ku bramie! Jestem pewien, że dotrę do bramy. Taka jest nadzieja chrześcijańska. Trzeba mieć pewność, że podążam ku czemuś, co istnieje, a nie ku czemuś, co chciałbym, aby było. Taka jest nadzieja chrześcijańska.
Nadzieja chrześcijańska jest oczekiwaniem na coś, co już zostało dokonane i co na pewno dokona się dla każdego z nas. Również nasze zmartwychwstanie oraz zmartwychwstanie bliskich zmarłych nie jest czymś, co może się stać, albo i nie, ale jest to rzeczywistość pewna, ponieważ zakorzeniona w wydarzeniu zmartwychwstania Chrystusa.
Żywienie nadziei oznacza zatem nauczenie się życia w oczekiwaniu. Gdy kobieta zdaje sobie sprawę, że jest w ciąży, każdego dnia uczy się żyć w oczekiwaniu, że zobaczy spojrzenie tego dziecka, które przyjdzie na świat. Także my musimy uczyć się żyć w oczekiwaniu, że spotkamy Pana. Nie jest to łatwe, ale można się nauczyć: żyć w oczekiwaniu. Żywienie nadziei oznacza i pociąga za sobą serce pokorne, ubogie. Tylko ubogi potrafi oczekiwać. Kto jest już pełen siebie i swoich posiadłości, nie potrafi pokładać swojej ufności w nikim oprócz siebie.
Paweł pisze dalej: „[Jezus] za nas umarł, abyśmy, czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli”. Słowa te są zawsze źródłem wielkiej pociechy i pokoju. Jesteśmy zatem wezwani do modlitwy również za osoby, które kochaliśmy, a które nas opuściły, aby mogły żyć w Chrystusie i być w pełnej komunii z nami.
Poruszają mnie i wzruszają moje serce słowa św. Pawła skierowane do Tesaloniczan. Dla mnie to wypełnia bezpieczeństwo nadziei. Jest takie wyrażenie św. Pawła, skierowane nadal do Tesaloniczan. Napełniają mnie one pewnością nadziei. Mówi on: „w ten sposób zawsze będziemy z Panem”.
Jakże to piękne. Wszystko przemija. Ale po śmierci zawsze będziemy z Panem. Jest to całkowita pewność nadziei, taka sama, która znacznie wcześniej sprawiła, iż Hiob wykrzyknął: „Ja wiem: Wybawca mój żyje […] Ja sam go zobaczę, nie ktoś obcy, będę Go widział na własne oczy” (Hi 19,25.27).
W ten sposób zawsze będziemy z Panem. Czy wierzycie w to? Pytam was: czy w to wierzycie? [„Tak”]. Mniej więcej… Ale, by mieć nieco siły, zachęcam was by powiedzieć to trzykrotnie wraz ze mną: „W ten sposób zawsze będziemy z Panem”. Wszyscy razem: „W ten sposób zawsze będziemy z Panem” [powtarzają]. I tam spotkamy się z Panem. Dziękuję.
KAI/ks