Słowo „uchodźca” zakorzeniło się w naszym języku tak silnie, że w 2015 r. kapituła polskich językoznawców jednomyślnie (po raz pierwszy w historii) wybrała ten rzeczownik słowem roku. Dzięki głosom internautów „uchodźca” wygrał również w ogólnopolskim internetowym plebiscycie organizowanym przez Uniwersytet Warszawski.
Większość Polaków nie umie jednak podać precyzyjnej definicji tego słowa. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego. Wielu dziennikarzom i politykom wypowiadającym się publicznie na ten temat też plączą się pojęcia emigrant, imigrant czy uchodźca.
Kiedy kogoś można nazwać uchodźcą, a kiedy nie?
Spróbujmy więc odpowiedzieć na pytanie, kiedy kogoś można określać uchodźcą, a kiedy już nie. Na całym świecie korzysta się z definicji „uchodźcy” opisanej w Konwencji Genewskiej. Definicja ta pochodzi z 1951 r. Powstała ona w odpowiedzi na wielkie ruchy migracyjne związane z ludźmi, którzy musieli uciekać ze swoich domów w czasie II wojny światowej. Oznacza to, że w wielkim stopniu uchodźcę zdefiniowano prawnie również na podstawie polskiego doświadczenia.
Zgodnie z tą definicją uchodźcą jest każda „osoba, która na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu swojej rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej zmuszona była opuścić kraj pochodzenia oraz która z powodu tych obaw nie może lub nie chce korzystać z ochrony swojego kraju”.
Tym samym uchodźcami byli Tadeusz Kościuszko, Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki czy Zygmunt Krasiński. Ale już nieoczywistym jest, czy Fryderyka Chopina, syna francuskiego emigranta, któremu od ręki zaproponowano francuskie obywatelstwo, można nazywać uchodźcą.
Więcej niż „ucieczka przed wojną”
Niemniej warto zapamiętać, że to nie „ucieczka przed wojną”, a dużo szersza znaczeniowo „obawa przed prześladowaniem” jest podstawą do określenia kogoś uchodźcą. A więc nie tylko Syryjczycy czy Afgańczycy uciekający przed wojną są uchodźcami. Według prawa międzynarodowego można uchodźcami nazwać np. uciekających z Polski Romów.
Jeżeli w ciągu ostatnich lat kilkukrotnie kogoś z danej rodziny pobito tylko za to, że jest on Romem, gdy działania policji w tej kwestii są niewystarczające, a sądów zbyt przewlekłe, to w praktyce rodzina taka może liczyć na status uchodźcy poza Polską. I często go otrzymuje. Na przykład w Kanadzie od 2001 roku status uchodźcy otrzymało w sumie 574 obywateli Polski. A tylko w 2015 roku starało się o to 18 naszych rodaków, z czego 6 go otrzymało.
Podążając za literą prawa, warto zwrócić uwagę, że dana osoba nie staje się uchodźcą, ponieważ został jej nadany taki status. To ten status został jej nadany, ponieważ ta osoba jest (i była – od momentu opuszczenia kraju pochodzenia) uchodźcą. Decyzja o nadaniu statusu uchodźcy tylko to potwierdza.
Kim jest emigrant? A kim jest imigrant?
Emigrantem nazywamy każdą osobę, która wyjeżdża ze swojego kraju pochodzenia. Na przykład Polaków wyjeżdżających do Wielkiej Brytanii. Imigrantem nazywamy z kolei każdą osobę, która przyjeżdża do kraju innego niż jej kraj pochodzenia. Wynika z tego też, że każdy uchodźca jest emigrantem, ale nie każdy emigrant jest uchodźcą. Dlaczego? Bo powodów emigracji może być więcej niż ucieczka przed prześladowaniem. Emigracja może być też na przykład edukacyjna lub zawodowa.
W dyskusji o to, kim jest uchodźca, często spotkać się można z tezą, że uchodźca jest uchodźcą tylko do momentu dotarcia do najbliższego państwa bezpiecznego. Jest to mit. Zgodnie z prawem międzynarodowym uchodźcą jest on wszędzie. Zdecydował się bowiem uchodzić ze swojego kraju z powodu obaw przed prześladowaniami. Pierwsze państwo bezpieczne jest co najwyżej państwem odpowiedzialnym za formalne rozpatrzenie wniosku o potwierdzenie (czyli formalne nadanie) statusu uchodźcy takiej osoby.
Na koniec warto zwrócić uwagę, że według ONZ na całym świecie jest obecnie niemal 90 milionów uchodźców (licząc wewnętrznych). Jest to ponad 1% ludzkości. A ponad połowę z tego stanowią dzieci.