Wojciech Kowalczyk przyszedł na świat z poważną chorobą. Lekarze nie wierzyli, że doczeka czwartych urodzin. Tymczasem on żyje i ma się świetnie. A nawet pomaga kolejnym chorym. Według diagnoz lekarzy, Wojtka Kowalczyka już dawno nie miało być na tym świecie. Chłopak przyszedł na świat ze śmiertelną chorobą. SMA (spinal muscular atrophy; rdzeniowy zanik mięśni) to choroba nerwowo-mięśniowa, wskutek której następuje osłabienie siły mięśniowej, a ostatecznie całkowity zanik wielu grup mięśni, szczególnie tych odpowiedzialnych za fundamentalne dla ludzkiego organizmu czynności, jak oddychanie czy przełykanie, nie wspominając już o chodzeniu. Lekarze nie dawali szansy, że Wojtek dożyje czwartych urodzin – jak w większości przypadków, kiedy SMA pojawia się w okresie niemowlęcym.
Caritas Polska. Łańcuch dobra
Ale Wojtek żyje już dwadzieścia kilka lat. W dużej mierze dzięki swojej mamie, która nie traciła nadziei. „Nie poddała się, ćwiczyła mnie całymi dniami, często zasypiając na siedząco przy wieczornych ćwiczeniach” – wspomina w rozmowie z Aleteią. Z czasem jednak wiek uniemożliwił mamie rehabilitację syna. Na szczęście z pomocą przyszli ludzie dobrego serca.
„Dzięki pomocy i wsparciu Caritas Polska mam codziennie profesjonalną rehabilitację wykonywaną przez kadrę wykwalifikowanych fizjoterapeutów, m.in. metodą PNF. Caritas pomógł mi w zakupie sprzętu rehabilitacyjnego, leczeniu, zastosowaniu specjalistycznej diety wzmacniającej organizm” – wylicza Wojciech.
Specjalistyczne ćwiczenia i szereg innych wysiłków przynoszą efekty. Dzięki nim Wojtek ma teraz mocniejszy oddech i… więcej siły, by moc pomagać innym chorym.
Czytaj także:
Moje dziecko żyje dzięki sprzętowi Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy
Tak już chyba jest, że ktoś, kto doświadczył ludzkiej dobroci, pomocy, w naturalny sposób podejmuje kontynuację tego łańcucha dobra i pomaga kolejnym osobom. Tak jest i w przypadku Wojtka. „Wspieram, koresponduję z ludźmi, wyszukuję też informacje o możliwości leczenia dla osób zagubionych w skomplikowanym świecie medycyny. Caritas to miłość do drugiego człowieka, jest pomocą i nadzieją pozwalającą iść naprzód” – mówi mi chłopak.
Wojtek Kowalczyk. Niepoprawny optymista
Wojtek to niepoprawny optymista. „Każdy mnie pyta, dlaczego się uśmiecham i mam takie nastawienie do świata, skoro nie ruszam nawet rękami. Ja na to odpowiadam że uśmiech ma sens! Nigdy nawet na chwilę nie porzuciłem nadziei, że będzie inaczej. Nie jestem zgorzkniały, bo wierzę że z każdego problemu jest wyjście” – pisze na swoim fanpage’u na Facebooku.
https://www.facebook.com/pokonacsma/photos/a.395169470564294.92683.227099074038002/1215778155170084/?type=3&theater
Nadzieję Wojtek miał też na wynalezienie leku na jego chorobę. I tak się stało! W Wigilię preparat zarejestrowano w USA. „Dzieci otrzymujące ten lek obecnie uczą się chodzić, podczas gdy naturalny przebieg choroby pozbawia chorych całkowicie możliwości ruchu i samodzielnego oddychania i w większości przypadków ma skutek śmiertelny jeszcze przed czwartym rokiem życia.
Z badań wynika też, że lek podany bez względu na wiek jest w stanie zatrzymać i odwrócić postęp choroby, a przed wystąpieniem objawów chroni przed jej skutkami. Chcę pomóc wszystkim chorym na SMA w Polsce, bo wiara w lepsze jutro i pozytywne myślenie ma ogromny sens” – mówi Aletei Wojtek.
Żeby to zrobić, napisał list do… Ojca Świętego. W przedsięwzięciu pomógł Caritas. W liście chłopak opisał problem z dostępnością leku w Polsce, a także trudności, z jakimi zmagają się osoby cierpiące na SMA. Pod koniec roku otrzymał odpowiedź od papieża. „To dla mnie, jak i dla innych chorych, niezwykle ważny list. Błogosławieństwo, różaniec i modlitwa, za które bardzo dziękujemy, dają nam nadzieję na rok 2017. NIEMOŻLIWE JEST MOŻLIWE i wierzę, że VIKTORIA już blisko. Nawet z tak ciężką chorobą warto żyć i warto mieć zawsze nadzieję” – kończy Wojtek.
Czytaj także:
Na noszach i plecach przyjaciół. Zdobyli szczyt Tatr, choć nie chodzą