Przez wiele lat walczyła “z ciemnościami umysłu”. Szukała rozpaczliwie prawdy i sensu życia. W końcu Bóg do niej przemówił…
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Wyobraź sobie kobietę zaręczoną z mężczyzną, którego głęboko kocha i podziwia. Za każdym razem, kiedy myśli o ukochanym, jej serce rozpiera radość. Problemy schodzą na dalszy plan – nie są w stanie osłabić jej entuzjazmu i ekscytacji. Kiedy więc przypomnisz sobie, że jestem twoim idealnym Narzeczonym, a ty zostałaś Mi przeznaczona na wieki, mimo swoich licznych problemów odnajdziesz we Mnie radość. Jestem blisko ciebie właśnie w tej chwili, która trwa – Jezus.
Jezus? Czy te słowa mogą od Niego pochodzić?
– Zanotowałam to, co usłyszałam od Tego, który kocha moją duszę, kiedy w skupieniu trwałam w Jego obecności. „Jezus żyje” napisałam z perspektywy Jezusa zwracającego się do ciebie – pisze we wstępie do swojej najnowszej książki Sarah Young.
To czwarta z kolei pozycja, po „Jezus mówi do Ciebie”, „Jezus jest blisko” i „Drogi Jezu”, która ukazuje się w Polsce. Seria ta jest fenomenem w skali świata. I plasuje się w rankingach tuż za Pismem Świętym, przekraczając rekordową liczbę 15 mln sprzedanych egzemplarzy. Co to za historia?
Tylko jedno zdjęcie
Jest mężatką i mamą dwójki dzieci. Ukrywa się przed światem, nie udziela wywiadów. W internecie można „wygooglać” tylko jedno jej zdjęcie. Szczupła, uśmiechnięta, ale już schorowana blondynka przez wiele lat walczyła – jak mówi – “z ciemnościami umysłu”, z pustką. Szukała rozpaczliwie prawdy, sensu życia i była głodna Jezusa. To On jest najważniejszy w jej książkach.
Pierwszy raz poczuła Jego obecność pewnego zimowego poranka w poświacie alpejskich ośnieżonych szczytów. W latach 70. Sarah wyjeżdża na rekolekcje do ośrodka l’Abri, międzynarodowej organizacji duszpasterskiej ewangelikalizmu.
„Powietrze było suche i rześkie, aż kłuło w nozdrza. Nagle poczułam, że otula mnie ciepła mgła” – wraca do tamtej chwili Sarah. Pisze o „cudownej Obecności Pana”. Szepce: „Słodki Jezu”, choć nigdy się tak do Boga nie zwraca.
Ten moment Amerykanka uznaje za swoje nawrócenie. „Miało to większe znaczenie niż odpowiedzi, których szukałam. Nawiązałam relację z żywym Bogiem”.
Podobne doświadczenie Young ma rok później. „Snułam się bezwiednie po Atlancie – pisze. – Aż na ulicznym straganie moją uwagę zwróciła książka Poza nami Catherine Marshall”. Sarah po jej lekturze klęka do modlitwy i czuje Obecność. „Był to ten sam słodki Jezus, którego spotkałam w Alpach”.
Mija kolejnych sześć lat. Sarah, wtedy po filozofii, studiuje psychologię i nauki biblijne. Pracuje w poradni, gdzie pomaga „zranionym ludziom szukać uzdrowienia w Chrystusie”. I tu spotyka swojego przyszłego męża Steve’a, ewangelizatora.
Boża Obecność, która czuwa
Youngowie sporo podróżują, m.in. do Japonii, przez 16 lat mówią tam o Chrystusie. Z kraju kwitnącej wiśni jadą do Australii, gdzie wyciągają ludzi z duchowych zniewoleń, z nałogów. „Przez to atakował nas Zły – pisze Sarah. – Modliłam się intensywnie o ochronę dla nas”.
I pewnego dnia, na modlitwie, Bóg daje jej taki obraz: „Zobaczyłam naszą córkę, syna i Steve’a w otoczce złocistego światła opiekuńczej Bożej Obecności. (…) Nagle opromieniło mnie jaskrawe światło i poczułam głęboki spokój”.
W 1990 roku, w księgarni w Melbourne, Sarah bierze do ręki książkę. „Zbyt mało czasu chrześcijanie spędzają sam na sam z Bogiem” – czyta. To ją dotyka.
Od tej chwili każdy dzień będzie zaczynać od wzięcia w ręce Biblii, modlitewnika, notesu i ołówka. Zamyka się o świcie, kiedy wszyscy w domu jeszcze śpią.
„Wiedziałam, że Bóg mówi do mnie przez Słowo, ale chciałam czegoś więcej. Pragnęłam Go usłyszeć” – pisze. Young modli się i wsłuchuje. Z uporem. I pewnego dnia… słyszy. Najpierw krótkie zdania. Notuje je. I dopisuje modlitwę. Powstaje tym samym piękny dialog z Bogiem.
Sarah wie, że wszystko to może być przefiltrowane przez jej pragnienia, może być rodzajem autosugestii. Podsuwa więc notatki mamie, której całkowicie zmienia się nagle życie. Nakłania więc córkę, by przekazała swoje zapiski tam, skąd dotrą do większego grona. To grono to z początku kilka tysięcy osób, dziś miliony.
Przychodź do Mnie
„Jedynym nieomylnym Słowem Boga pozostaje Biblia” – pisze Sarah Young we wstępie do pierwszych wydań książki „Jezus mówi do Ciebie” (wszystkie książki Sary mają imprimatur Kościoła, także w Polsce). „Treść moich notatek musi być zgodna ze Słowem. Narratorem niniejszej książki uczyniłam Jezusa. Zaimek ty odnosi się do ciebie, czytelniku. Masz zatem wrażenie, że mówi do ciebie Jezus”. Czy tylko wrażenie?
Young nie czyta się od deski do deski. Ale „bez pośpiechu”, tak by przemienić tę czynność w modlitwę, otworzyć „umysł i serce na Tego, który cię kocha bardziej, niż potrafisz sobie wyobrazić”.
Kiedy otwieram książkę „Jezus żyje”, w ciszy, czuję pokój. Przenikliwy. I silne pragnienie, by w domowym zaciszu coś do Jezusa powiedzieć. By Go spotkać…
Mam też poczucie, że On naprawdę przez ten tekst do mnie mówi. Powtarza: „Przychodź do Mnie ze wszystkimi trudnościami, które cię przytłaczają. Nawet jeśli na horyzoncie nie widać pomocy. (…) Bo możesz czuć się bezpiecznie i pewnie, gdy jesteś blisko Mnie”.
Sarah Young, “Jezus żyje”, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2016