Wisława Szymborska z pewnością potrafiła za pomocą słów odsłonić życie wewnętrzne człowieka w zwyczajnych, prozaicznych sytuacjach życia codziennego. Michał Rusinek we wspomnieniach o Wisławie Szymborskiej pisał, że chyba nikt jeszcze nie podjął się opisania fenomenu religijności Szymborskiej, nad czym ubolewała.
Wisława Szymborska. Zachwycona istnieniem
Mistrzowie duchowości natomiast – benedyktyn o. Wiligis Jaeger i jezuita o. Robert Kennedy – odwołują się do jej wierszy, gdy uczą kontemplacji swoich uczniów i czytelników. W jaki sposób możemy wzbogacić nasze życie duchowe, czytając wiersze Wisławy Szymborskiej?
Wisława Szymborska była zachwycona istnieniem. Ten zachwyt nie był w niej obecny od dziecka – rósł wraz z nią. Mówiła, że dziecko „nie docenia tego cudu, że coś istnieje. Jako dziecko nie byłam tak zauroczona światem jak dziś”. To zadziwienie istnieniem, które filozofowie od wieków wyrażali w bardzo skomplikowanych traktatach, Szymborska potrafiła ująć w kilku słowach. Wydaje się, że zachwyt tym, co jest, jest szczególnie ważny dla nas, którzy kochamy Tego, który Jest.
Niebo Szymborskiej
Największym wyzwaniem, jakie staje przed religijnym czytelnikiem wierszy Wisławy Szymborskiej, jest przekroczenie dualnego sposobu widzenia rzeczywistości. Wydaje się, że to właśnie z tego powodu jej poezja budziła i budzi kontrowersje w wielu katolickich środowiskach. Przyzwyczajeni jesteśmy, żeby starannie dzielić wszystko na dwie części – na zbawionych i potępionych, grzech ciężki i grzech lekki, itd.
Tymczasem czytelnik zanurzający się pierwszy raz w poezję pani Wisławy stanie przed nie lada zagadką. Niebo poetka nazywa „oknem bez parapetu, bez futryn, bez szyb” – to „otwór i nic poza nim, ale otwarty szeroko”. Przestrzeń istnienia, a zwłaszcza istnienia Boga, jest przestronna i nie ma w niej wewnętrznych granic.
Nie muszę czekać na pogodną noc,
ani zadzierać głowy,
żeby przyjrzeć się niebu.
Niebo mam za plecami, pod ręką i na powiekach.
Niebo owija mnie szczelnie
i unosi od spodu.Takie właśnie doświadczenie nieba znajdujemy w Biblii, gdy psalmista mówi: „Ze wszystkich stron mnie ogarniasz Panie i kładziesz na mnie swą rękę” (Ps 139,5). Choć dla każdego z nas kret jest zwierzęciem istniejącym w podziemnych ciemnościach, a sowa ptakiem latającym w jasności nieba, to jednak Szymborska pisze:
Kret równie wniebowzięty
jak sowa chwiejąca skrzydłami.
Rzecz, która spada w przepaść,
spada z nieba w niebo.
Od nieba nie da się uciec
Psalm 139 mówi o podobnym doświadczeniu. „Dokąd odejdę od ducha Twojego i gdzie ucieknę przed Twoim obliczem? Jeśli wzniosę się do nieba, tam jesteś; gdy zejdę do krainy umarłych, i tu jesteś obecny!” (Ps 139,7-8). Psalmista i Szymborska mówią o tym, że od nieba nie da się uciec i przed nim schować. „Na żadnym miejscu nie ma go więcej niż w innym”.
Psalmista mówi, że choćby uciekł na krańce morza, tam również będzie go prowadzić ręka Boga. Żadna ciemność, tragedia czy choroba nie jest w stanie nas oddzielić od nieba – może spowodować ból, ale nie może oddzielić od ostatecznej rzeczywistości.
„Obłok równie bezwzględnie przywalony niebem co grób”, pisze Szymborska, psalmista zaś wyznaje Bogu: „Gdybym powiedział: niech ciemność mnie ogarnie, niech światło wokół mnie stanie się nocą, to nawet ciemność nie będzie mrokiem dla Ciebie: ciemność będzie jak światło” (Ps 139,11-12).
To dlatego Jezus, w chwili gdy burza na jeziorze przeraża uczniów, mówi do nich w łodzi: dlaczego się boicie, gdzie jest wasza wiara? (Łk 8,25). Lęk żywi się bowiem podziałem na światło i ciemność: gdy uświadamiamy sobie, że spadając w życiową przepaść, spadamy „z nieba w niebo”, wówczas nasz lęk zostaje przezwyciężony przez miłość.
Wisława Szymborska i mistyka codzienności
Wisława Szymborska jest poetką mistyki zwyczajnej codzienności. Czytając jej wiersze, staje przed nami dziewczynka ściągająca obrus, kot w pustym mieszkaniu, kałuża, którą się omija czy chmury, które „nie mają obowiązku razem z nami ginąć; nie muszą być widziane, żeby płynąć”.
Podobna optyka patrzenia na otaczający świat wygląda zza kart wydanej ostatnio korespondencji poetki z Kornelem Filipowiczem pod wymownym tytułem Najlepiej w życiu ma twój kot. Kluczem do tej mistyki codzienności jest obecność. Trudno jest rozwijać autentyczną duchowość bez prostej zwyczajnej uwagi dla tego, co wydarza się każdego dnia, chwila po chwili. W jej wierszu odnajdujemy także ślady transcendencji:
Bez nas snów by nie było.
Ten, bez którego nie byłoby jawy
jest nieznany,
a produkt jego bezsenności
udziela się każdemu,
kto się budzi.
Proste „jestem” przysparza poetce bowiem nie lada kłopotów. Mimo iż zdaje się czymś pospolitym, uprawianym powszechnie, ale nie zbiorowo, „w praczasie teraźniejszym”, to jednak definicja prostego, codziennego bycia wydaje się być czymś wysoce niestosownym. W tej rozterce wpada na pomysł, aby poprosić o pomoc „kumpla Dwie Piąte Zera Łamane przez Pół”.
Poezja prowadząca do Boga
Zagadkę prostego bycia może rozwiązać tylko w takim właśnie „obłoku niewiedzy”. W ostatnim tomiku pt. Wystarczy tych śladów boskości odnajdujemy więcej. Doświadczenie tajemniczego „kogoś”, „kogo obserwuje od pewnego czasu” jest odsłonięciem boskiego wymiaru świata. Tajemniczy ktoś, „Niewzmiankowany i Niespektakularny”, kto „nie przebywa gromadnie”, „nie zbiera się tłumnie” pracuje w Oczyszczalni Miasta. Czy to Bóg? Odpowiedź „tak” lub „nie” byłaby sprzeczna z istotą jej wierszy.
Jej poezja ma nas przecież prowadzić do bardzo prostego, metafizycznego doświadczenia, które – jeśli się jest osobą wierzącą – jest oczywiście doświadczeniem Boga. Prawda „jest jeden Bóg” nabiera tutaj konkretnych kształtów i możemy wspólnie z panią Wisławą doświadczyć, iż jesteśmy „pułapką w pułapce, zamieszkiwanym mieszkańcem, obejmowanym objęciem, pytaniem w odpowiedzi na pytanie”. Wówczas odnajdujemy Jedno: „jedną drogocenną perłę”, która nie będzie nam odebrana (Mt 13,46; Łk 10,42).