Najgłośniejsza polska kampania społeczna: „Nie odkładaj macierzyństwa na potem” doczekała się kontynuacji. Fundacja Mamy i Taty rozpoczyna kampanię zachęcającą mężczyzn do podjęcia decyzji o założeniu albo powiększeniu rodziny.„Chcemy pokazać, że ojcostwo to najważniejsza przygoda, która czyni z chłopca mężczyznę” – przekonuje prezes fundacji Marek Grabowski. Jako pierwsi publikujemy spot.
Dziecko? Nie teraz
Półtora roku temu kampania o macierzyństwie wzbudziła wielkie emocje, które zaskoczyły nawet jej pomysłodawców. 30-sekundowy filmik, w którym kobieta w średnim wieku mówi, że zdążyła zrobić w życiu różne fajne rzeczy (zrobić karierę, kupić mieszkanie, pojechać do Tokio), ale żałuje, że nie zdążyła zostać mamą, był żywo dyskutowany przez osoby o różnych światopoglądach. Powstały przeróbki i setki memów.
Nie wchodząc w to, kto miał rację w tych dyskusjach, trzeba przyznać, że Fundacji Mamy i Taty udało się jedno – postawić w centrum społecznej debaty jeden z najważniejszych obecnie polskich problemów społecznych: odwlekanie przez młodych ludzi decyzji o dziecku. Nawet twórcy kampanii przyznawali w medialnych dyskusjach, że z tym problemem zmagają się nie tylko kobiety, i zapowiadali następną akcję – tym razem skierowaną do mężczyzn. Czy ten filmik wywoła równie duży oddźwięk jak poprzedni?
Niepewność
„O ile wiem, to jest pierwsza w Polsce kampania społeczna, która mówi: fajnie być tatą” – mówi Marek Grabowski, prezes Fundacji Mamy i Taty.
Podobnie jak pięć poprzednich kampanii, ta również została poprzedzona badaniami w grupie docelowej, które miały pomóc Fundacji lepiej zrozumieć poglądy i motywacje odbiorców. Czym więc kierują się polscy mężczyźni, którzy chcą mieć dzieci, ale na razie się na to nie decydują (podobnie jak kampania o macierzyństwie, również ta jest skierowana do tych, którzy mają pozytywny stosunek do rodzicielstwa)?
W przypadku pierwszego dziecka kluczowe słowo to niepewność. „Mężczyźni zastanawiają się: czy chcę tracić wolność?; czy to ten moment?” – relacjonuje Marek Grabowski. Chcą się nacieszyć obecnym statusem: podróżami, spotkaniami towarzyskimi, gadżetami. Mają świadomość, że dziecko to obowiązki i utrata swobody i spontanu. Jako powód podają też zbyt słabą pozycję w pracy albo raczkującą karierę zawodową. Często brakuje im też pozytywnego wzorca rodziny wśród krewnych i znajomych.
Męska przygoda
Natomiast słowo-klucz w przypadku odwlekania decyzji o drugim i kolejnym dziecku (jak pokazuje życie – często odwlekania w nieskończoność) to finanse. Polscy ojcowie uważają, że mają za małe mieszkania i samochody, żeby powiększyć swoje rodziny, i paraliżuje ich perspektywa kupowania kolejnych. Ważną rolę odgrywa również przekonanie, że mając jedno albo dwoje dzieci osiągnęło się już wszystko, co mogło się osiągnąć w tej dziedzinie. Inne powody to: niechęć do ponownego „wchodzenia w pieluchy”, obawa kobiety przed następnym porodem oraz to, że wszyscy wokół mają najwyżej dwoje dzieci. „Byłbym pierwszy wśród znajomych, którzy ma więcej niż dwoje dzieci” – podało wielu panów.
Nie ma idealnego momentu na dziecko. A mimo to warto się na nie zdecydować – przekonuje Fundacja Mamy i Taty: „Rozmawialiśmy z wieloma facetami. Ci, którzy już mają rodziny, mówili, że z każdym dzieckiem zyskali – stali się bardziej męscy, dostali więcej miłości i szczęścia”. Owszem, przyznawali, że wychowywanie dzieci to również trudności i wyrzeczenia, ale zawsze dodawali, że korzyści są nieporównywalnie większe. Duma, satysfakcja, radość, wyzwanie – takich słów najczęściej używali do opisania tej roli. „Chcemy pokazać, że ojcostwo to przygoda w męskim stylu, która czyni z chłopca prawdziwego mężczyznę. Warto ją podjąć!” – mówi Grabowski.
Spot po raz pierwszy ma wersję z angielskimi napisami. Prezes fundacji zauważył, że kiedy ukazał się film o macierzyństwie, dostał sporo pozytywnych komentarzy z zagranicy, zwłaszcza z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, ale też np. z Chile albo z krajów azjatyckich. „Kilka milionów Polaków wyjechało w ostatnich latach z Polski, inni mają znajomych obcokrajowców. Szerują filmiki na Facebooku albo pokazują je sąsiadom czy kolegom z pracy, a ci potem piszą do nas: good job!” – mówi.