Obchodzimy 100. rocznicę śmierci św. Brata Alberta.Rok 2017 będzie w polskim Kościele rokiem Świętego Brata Alberta. W Zakopanem na Kalatówkach, gdzie znajduje się Pustelnia Świętego Brata Alberta i gdzie posługują siostry albertynki odbędą się uroczystości jubileuszowe. 4 czerwca 2017 roku o godz. 12 w kościele św. Krzyża w Zakopanem zostanie odprawiona uroczysta Msza św., następnie procesja na Kalatówki do Pustelni i wspólna agapa.
Z siostrą Krzysztofą Babraj ze Zgromadzenia Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim (ZSAPU) z Zakopanego-Kalatówek rozmawia Joanna Szubstarska
Rok Świętego Brata Alberta rozpocznie się 25 grudnia 2016, czyli w dniu 100. rocznicy śmierci Świętego i potrwa do kolejnych świąt Narodzenia Pańskiego. Duchowość św. Brata Alberta była kształtowana przez św. Franciszka z Asyżu, a także św. Jana od Krzyża i św. Wincenty a Paulo. Co przejął Brat Albert od Biedaczyny z Asyżu?
Kult św. Franciszka tutaj, na Kalatówkach, jest bardzo wyrazisty. Brat Albert nieprzypadkowo wybrał to miejsce w Zakopanem – urzekło go piękno okolicy, piękno gór. Duch św. Franciszka był obecny w pragnieniu, aby bracia i siostry z przytulisk, ubodzy, mogli odetchnąć i zachwycić się pięknem Boga oraz odnowić z Nim przymierze. Podkreśla się w naszym zgromadzeniu, założonym przez św. Brata Alberta (Adama Chmielowskiego), szczególnie kult Dzieciątka Jezus, co jest związane z tajemnicą Wcielenia, a także franciszkańskie umiłowanie tej tajemnicy, którą św. Franciszek wyraził poprzez budowę szopki z żywymi zwierzętami. Tajemnicą wcielenia zachwycał się św. Brat Albert, który siostrom i braciom albertynom przekazał cześć do Dzieciątka Jezus.
A co jest charakterystycznego w rysie duchowości maryjnej Brata Alberta?
Znamienny jest fakt, że św. Brat Albert Chmielowski wybrał Matkę Bożą Częstochowską jako fundatorkę zgromadzenia. Święty był w posiadaniu obrazka z wizerunkiem Maryi z Jasnej Góry, który otrzymał od swojej chorej i umierającej matki. Obrazek ten przekazał następnie swojemu następcy, bratu Piotrowi Dobrogowskiemu ze słowami: “ta Matka Boża jest waszą fundatorką, pamiętajcie o tym”. Jako siostry albertynki co roku udajemy się na Jasną Górę, aby Matce Bożej Częstochowskiej przekazać wszystkie nasze sprawy.
Brat Albert był człowiekiem rozmodlonym, był pokutnikiem. Dlaczego przyjął twarde warunki życia?
Nad ołtarzem w kaplicy w pustelni na Kalatówkach, gdzie spędzał długie godziny na kontemplacji, znajduje się zabytkowy krucyfiks. Został on przyniesiony w 1898 roku przez braci z Chabówki. Był to dar dla Brata Alberta od przeora ze Skałki. Krucyfiks ten był później odmalowywany przez Witkacego, który – według przekazu – odrestaurowując go, płakał. Brat Albert modlił się przed tym krucyfiksem, gdy przyjeżdżał do pustelni. Spowiednik Świętego, Czesław Lewandowski, zapisał w 1927 roku, że podobno krucyfiks przemawiał do Brata Alberta. Wpatrzony w krzyż powiedział Panu: „Oto ja. Pójdę, gdzie zechcesz, zrobię, co każesz”. Wybierając drogę nędzarza, wybrał, jak mówił, większą wolność. Chciałabym wspomnieć fakt z jego życia, mianowicie załamanie psychiczne, które stanowiło istotny moment przełomowy. Okazało się ostatecznie, że nie była to choroba psychiczna – świadczą o tym późniejsze czyny Brata Alberta. Załamanie było zrządzeniem Boga, Chmielowski przeżył „noc ducha” i dane mu było zrozumienie, czym jest osamotnienie, opuszczenie. Gdy inni uważali go za szaleńca i dziwaka, on w samotności zadeklarował całym sercem przylgnięcie do Jezusa. Jego życie artysty, dotąd wolne, beztroskie, zmieniło się, przewartościowało. Dodatkowo patrząc na biedę tych, wśród których się znajdował, chciał być taki, jak oni. Dlatego przyjął twarde warunki bytowe.
Malowaniu jednego z jego najlepszych obrazów „Ecce Homo” towarzyszyła modlitwa i kontemplacja. Obraz ubiczowanego Chrystusa, z ranami na całym ciele, z obliczem zniekształconym przez oprawców, w obdartej czerwonej szacie był obrazem upokorzonych. Jak powstawał obraz?
Malowanie tego obrazu zajęło Albertowi dużo czasu. Obraz malował już w 1879 roku, gdy wrócił z Monachium. Potem jego droga – od „Ecce homo” do służby człowiekowi – wiodła przez nowicjat u jezuitów, załamanie nerwowe i wkroczenie na drogę franciszkańską. Obraz powstał we Lwowie pod wpływem głębokiego przeżycia Męki Pana Jezusa. W obrazie tym widzimy, jak mamy realizować nasz charyzmat zakonny, aby w ludziach ubogich i sponiewieranych dostrzegać oblicze Chrystusa i służyć im. Chrystus, ten właśnie Ecce Homo, jest naszym królem. Brat Albert ułożył taką modlitwę: “Królu Niebios, Królu cierniem ukoronowany, ubiczowany, w purpurę odziany, Królu znieważany i oplwany, bądź Królem i Panem naszym, tu i na wieki. Amen”.
Brat Albert nie tylko dawał ubogim chleb, dzieląc się z najuboższymi, chcąc przez to przywrócić im godność, ale i zwykł mawiać: „powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs ukroić, nakarmić się, jeżeli jest głodny”. Czy ta heroiczna miłość bliźniego stanowi dziedzictwo, które jest teraz realizowane w zgromadzeniu?
Świętemu nie chodziło tylko o chleb fizyczny, ten powszedni, ale w głównej mierze o postawę wobec bliźnich. Główną zasadą była dostępność dla innych, gotowość niesienia pomocy. Jak chleb jest codziennym pokarmem, tak i my powinniśmy dawać siebie innym codziennie. Prosimy o to zresztą w modlitwie „Ojcze nasz”, wypowiadając słowa: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj…”. Drogowskazem dla nas jest dobroć i zbliżanie się do innych ludzi, zgodnie ze słowami Brata: “być siostrą wśród sióstr i bratem wśród braci”. Trzeba się pochylać nad bliźnimi, a nawet dźwigać innych. Tam, gdzie człowiek jest opuszczony staramy się wychodzić na spotkanie z nim.