separateurCreated with Sketch.

Czego się uczę, kiedy usypiam moje córki? Wieczorne przemyślenia ojca

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Usypianie dziecka to niezwykła sprawa. Jest to czynność, którą przecież codziennie się powtarza. Czy usypianie może mieć w sobie coś z mistycyzmu? Kiedy dziecko jest małe, musi regularnie spać. Usypianie go kilka razy dziennie to czynność tyleż powtarzalna, co nuda. Zastanawia mnie jednak inna sprawa. Co nam, dorosłym, daje usypianie dzieci? Czy wyłącznie chwilę „oddechu” w szalonym, domowym zabieganiu?

Krótka drzemka w ciągu dnia to całkiem przyjemna sprawa, prawda? I tak łatwo znaleźć dla niej usprawiedliwienie – w końcu nie mogłem się ruszyć, by nie obudzić kruszynki, więc powieki same mi się zamknęły.

A może spojrzeć na to inaczej. Może w momencie usypiania stajemy się żywą kołyską? W wtedy dotrzeć do dziecka?

Trudna sztuka

Od kilkunastu lat regularnie usypiam moje córki. Zmieniamy się z żoną w tym zadaniu. Czasem faktycznie któreś z nas wychodzi z pokoju całkiem zaspane stwierdzając: „Przepraszam, przysnęło mi się”.

W usypianiu dziecka jest coś wyjątkowego. Patrząc na malucha, czując, jak się wtula w rodzica, dostrzec można autentyczne zaufanie z jego strony. Trzymamy dziecko, chwytamy je, tulimy. Jest w nas schowane. Ktoś powie: fajne takie usypianie, nic nie trzeba robić. Niby tak, z drugiej jednak strony, choćbym na głowie stanął, i tak nie zmuszę malucha do snu, kiedy on tego po prostu nie chce.

Dziecko musi najpierw uspokoić się, wyciszyć, zaufać rodzicowi. To czynność, która wymaga też wiele ode mnie. Muszę się zatrzymać, skupić tylko na tej chwili, zostawić wszystkie nerwy za progiem sypialni. To nie jest jakaś romantyczna wizja. Zasypianie dziecka w ramionach mamy lub taty to ten moment, w którym dosłownie trzyma się życie w rękach. Myśli się wtedy: „Kim ono będzie, jak dorośnie? Jakie będzie?”.

I nagle, całkiem niepostrzeżenie robi się starsze, a powyższy, melancholijny obraz zostaje wspomnieniem. Pojawia się bunt, dyskusja, podważanie zdania rodzica… Usypianie małego dziecka jest łatwe. Chowa się w rodzicu, niczym maleństwo u kangurzycy. Ze starszym już tak różowo nie jest – pomyślisz.

Tatooooo, boję się usnąć!

To pozory. Mam nieco inne obserwacje na temat usypiania starszych dzieci. Siadasz na ich łóżku, krótko rozmawiacie. Wieczór, jutro szkoła, a wam pojawiają się co chwila nowe, ważne tematy. Świetna rozmowa! Moment przed snem jest unikalny. Jest podsumowaniem. Taka rozmowa przed snem jest lepsza, jakaś spokojniejsza w porównaniu z rozmowami w ciągu dnia.

Ufff… Najmłodsze dziecko uśpione, można zająć się swoimi sprawami. Zaległości w pracy, sterta naczyń w zlewie, przegląd prasy, ach, jakiś dobry film. Właśnie zaczyna się w telewizji. Zaciekawia mnie. Maluch śpi, starsze córki po kąpieli i modlitwie, miły wieczór filmowy czas zacząć!

Ciszę naglę przerywa wołanie średniej córki: „Tatku, możesz położyć się obok mnie?”. Mówię jej, żeby spała, a ona na to, że „się boi”. Ok, przyznaję, nie tryskałem entuzjazmem. Ale położyłem się obok niej. „Śpij już, poczekam, aż uśniesz” – westchnąłem myśląc o toczącej się akcji filmu, którego tytułu za nic już nie pamiętałem. Leżymy tak chwilkę, gdy nagle moja córka szybko się odwraca, chwyta mnie za głowę i mocno całuje w czoło mówiąc „Kocham cię, tatku!”. Zasnęła, a ja chwilę po niej.

 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.