Podczas gdy jedni muzułmanie skazywali mnie na chłostę i śmierć z powodu wyznawanej religii, inni udzielali mi pomocy, abym mogła czytać Słowo Boże.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W 2014 roku światowe media obiegła bulwersująca informacja o aresztowaniu i osadzeniu w więzieniu 27-letniej wówczas obywatelki Sudanu, oskarżonej przez ojczysty wymiar sprawiedliwości o dopuszczenie się apostazji. Meriam Yahia Ibrahim Ishag, bo o nią tutaj chodzi, została wówczas wyrokiem sądu skazana nie tylko na karę pozbawienia wolności, ale – co najbardziej przerażające – również na karę śmierci.
Wszystko to tylko dlatego, że porzuciła islam i nawróciła się na chrześcijaństwo. Dodatkowo Meriam została skazana na upokarzającą karę cielesną w postaci chłosty, a konkretnie stu batów za „cudzołóstwo”. Przy czym cała jej „wina” w tym zakresie polegała po prostu na tym, że poślubiła chrześcijanina i była z nim w ciąży.
Ostatecznie, pod naporem licznych głosów sprzeciwu i oburzenia środowisk międzynarodowych, sudańskie władze wycofały się z decyzji o wykonaniu kary śmierci. Niemniej kobieta była dręczona długim i wyniszczającym pobytem w więzieniu, gdzie wydała na świat swoje drugie dziecko. Dramatyczna historia Meriam uczyniła z niej symbol prześladowań chrześcijan na świecie, a walcząca o wolność sumienia Sudanka założyła potem organizację dobroczynną działającą na rzecz praw kobiet i swobody wyznaniowej.
Uwięziona za wiarę. Wraz z dzieckiem
Dziś już wiemy, że w trakcie procesu w 2014 roku przedstawiciele sudańskiego wymiaru sprawiedliwości zapewniali Meriam, iż zostanie ułaskawiona pod warunkiem wyrzeczenia się nowej religii i wygłoszenia islamskiego wyznania wiary. Kobieta kategorycznie odmówiła, wyznając później: „Przecież nie mogłam kłamać. Moje dzieci straciłyby cały szacunek do mnie, gdybym zrobiła coś podobnego”.
Wobec nieugiętej postawy Meriam sudański sędzia wydał wyrok skazujący, nakazując jednocześnie osadzenie kobiety w więzieniu, w którym zmuszona była ona przebywać wraz ze swym pierwszym dzieckiem, niespełna dwuletnim wówczas synkiem, Martinem.
Warunki pobytu w więzieniu były bardzo trudne. „W nocy przez cały czas ciężko mi było zasnąć. Z własnego koca zrobiłam łóżeczko dla mojego synka i czuwałam nad jego spokojnym snem. Najbardziej bałam się właśnie o niego. Nie wyobrażałam sobie, że może stracić matkę” – wspomina kobieta.
Pomoc od muzułmańskiej towarzyszki
Kiedy opuszczała celę, aby udać się do łazienki, Meriam prosiła jedną ze współosadzonych z nią kobiet o zaopiekowanie się malutkim Martinem. W ten sposób między kobietami stopniowo wytworzyła się więź zaufania. O tym, jak była ona głęboka świadczy fakt, że z czasem Meriam nie obawiała się powierzać swojej wyznającej islam towarzyszce niedoli nawet egzemplarza Biblii, który w międzyczasie udało jej się wnieść do więzienia dzięki jednemu ze strażników.
Nie bacząc na ogromne niebezpieczeństwo – które mogło jej grozić, gdyby fakt udzielania takiej pomocy Meriam wyszedł na jaw – współosadzona muzułmanka z życzliwością i oddaniem ukrywała wówczas Biblię przed wzrokiem kontrolujących celę funkcjonariuszy sudańskiej służby więziennej. Gdy następnie wypytywała Meriam, dlaczego książka ta ma dla niej aż takie znaczenie, odpowiadała jej po prostu: „To jest moja Biblia. To z powodu tej książki zostałam uwięziona”.
„Podczas gdy jedni muzułmanie skazywali mnie na chłostę i śmierć z powodu wyznawanej przeze mnie religii, inni – a konkretnie osadzona wraz ze mną muzułmańska kobieta – udzielali mi pomocy, abym mogła nieustannie czytać Słowo Boże i umacniać się w nadziei na ocalenie” – wspomina z rozrzewnieniem Meriam.
Szczęśliwe zakończenie
Później, już po wyjściu z więzienia, to ona z kolei mogła przyjść z pomocą swojej towarzyszce niedoli. Była to Somalijką przebywającą na terenie Sudanu nielegalnie i w związku z tym potrzebowała pieniędzy na uzyskanie decyzji o zwolnieniu z więzienia. Kiedy w końcu Meriam udało się zebrać wymaganą sumę i wykupić Somalijkę z więzienia, kobiety padły sobie w ramiona, a łzom radości i wzruszenia nie było końca.
Łącząca je więź uległa jeszcze większemu umocnieniu, a Somalijka postanowiła nawrócić się na chrześcijaństwo. Meriam skontaktowała ją z życzliwymi osobami, które udzieliły imigrantce dalszego wsparcia, ułatwiając jej rozpoczęcie nowego etapu w jej życiu na obczyźnie i zaaklimatyzowanie się w chrześcijańskiej wspólnocie wiernych, w której Somalijka, szczęśliwym zrządzeniem losu, poznała swojego obecnego męża, będącego zresztą jednym z przyjaciół Meriam.
Artykuł jest tłumaczeniem i adaptacją artykułu, który ukazał się we francuskiej edycji portalu Aleteia