Zaangażowany tata coraz rzadziej wywołuje zażenowanie, a coraz częściej zainteresowanie, a nawet podziw.Od kilku lat obracam się w środowisku rodzicielskim i wydaje mi się, że jest wręcz odwrotnie niż pokazują badania. Kiedy idę na plac zabaw ze swoimi córkami, widzę masę tatusiów z dziećmi. Bujają, podrzucają, łaskoczą. Udają rycerzy, smoki lub baletnice. Robią babki i zamki z piasku albo pozwalają się zakopać w piaskownicy po samą brodę. Ej, zauważyliście, że napisałem o tatusiach-baletnicach? Tylko z córkami przejdą takie numery! I nikt nie będzie sarkał, że taki duży facet, a zachowuje się jak smarkacz.
Zresztą mam wrażenie, że zaangażowany tata coraz rzadziej wywołuje zażenowanie, a coraz częściej zainteresowanie, a nawet podziw, zwłaszcza u płci przeciwnej. Żartowałem kiedyś, że gdybym jako nastolatek pożyczał dzieci od znajomych i szedł z nimi na podryw, to mógłbym mieć każdą dziewczynę! Facet z dzieckiem na ręku kojarzy się z odpowiedzialnością, czułością, wrażliwością, bezpieczeństwem, siłą. Jest uosobieniem męskości, której szuka kobieta. A umiejętność ogarnięcia dziecka jest probierzem jego dojrzałości. Nic, tylko wychodzić za niego za mąż!
Nie ukrywam, że takie łakome łypanie okiem karmi trochę męskie ego, ale jednocześnie jest dla mnie potwierdzeniem czegoś bardzo oczywistego: że ojcostwo jest hot, cool i trendy. Zawsze! Jest wpisane w naturę faceta, który po osiągnięciu pewnego wieku powinien mieć latorośl u boku, bo inaczej jego testosteron niebezpiecznie pikuje w rejonu męskiego Rowu Mariańskiego. Brzmi to jak kolejny cytat z Paulo Coelho, ale tym razem w tej karkołomnej figurze retorycznej jest sporo mądrości.
Gdy przekroczyłem trzydziestkę i miałem już za sobą kilka lat małżeńskiego życia, poczułem pewną pustkę, której nijak nie dało się zapełnić. „Tak, tak, teraz napiszesz, że dopiero dziecko dało ci sens życia” – pomyślicie. No cóż, nie będę się sprzeczał. Bo prawda jest taka, że nie da ci żona, nie da ci matka tego, co dać ci może dziecko.
Z PlayStation nie pobawisz się w zdobywanie fortecy z kartonów. Sukcesy ulubionej drużyny piłkarskiej bledną przy kilku krokach zrobionych przez twoją córkę, która właśnie uznała, że raczkowanie jest dla maluchów. Zaliczenie szczytu Everestu wydaje się banałem w obliczu przepłynięcia przez syna po raz pierwszy w życiu całej długości basenu.
Tym razem to nie analogie, tylko opis emocji rozsadzających serce dumnego rodzica. Doświadczam ich na każdym kroku.
Ty też możesz. 😉