Lubisz filmy rozgrywające się w zimowej aurze? Jeśli tak, to „Dzień świstaka” oraz „Family man” uznasz za dobre propozycje na miły wieczór.
„Kevin sam w domu” od lat jest emitowany w telewizji w świątecznym czasie. Dla wielu to przedmiot żartów, dla innych zgorszenia, bo na taką okazję można znaleźć bardziej odpowiedni film. Niezależnie od poglądu w tej sprawie, bez wątpienia większość Polaków przyzwyczaiła się już do emisji „Kevina” w tym okresie. Dzieci go uwielbiają, a dorośli z sentymentem przypominają sobie zabawne przygody chłopca, które rozgrywają się w pełnej uroku zimowej aurze.
Ten sentyment mnie nie dziwi. Sam mam „zimowe filmy”, które chętnie przypominam sobie za każdym razem, gdy pojawia się mróz i śnieg. Filmy te są zwykle dużo bardziej optymistyczne. Mają często też coś z bajki, dzięki czemu można sobie pofantazjować. A do tego czasem zdarzają się produkcje, które niosą mądre przesłanie. Przykłady? Jak dla mnie „Dzień świstaka” oraz „Family man”.
Film – lek na monotonność
Zacznijmy od klasyki, czyli popularnego filmu „Dzień świstaka” z 1993 roku. Głównym bohaterem historii jest prezenter telewizyjny Phil (gra go Bill Murray), cyniczny egoista, nieszczędzący innym uszczypliwości. Phil, wraz z ekipą telewizyjną, musi przeprowadzić relację z „Dnia świstaka” – małomiasteczkowego święta zapowiadającego nadejście wiosny. Prezenter od razu znienawidził miejsce, w którym się znalazł. Na domiar złego utknął w nim i codziennie budzi się o 6:00 rano tego samego dnia (2 lutego). Każdy dzień wygląda tak samo: podobne rozmowy, sytuacje, spotkane osoby, obowiązki. Istny koszmar.
Ale zaraz, zaraz. Czy przypadkiem też tak czasem nie mamy? Czy dni również nie wyglądają prawie identycznie? Oczywiście, nie budzimy się codziennie 2 lutego, ale zazwyczaj dziś jest bliźniaczo podobne do wczoraj: pobudka, pośpieszne szykowanie się, monotonna praca, zakupy, domowe obowiązki, próba wieczornego relaksu. Czyli mamy coś wspólnego z Philem. Zwłaszcza, jeżeli nie jesteśmy do końca zadowoleni z otaczającej nas rzeczywistości.
Jeśli faktycznie codziennie przeżywamy „prywatny dzień świstaka”, to filmowy bohater ma dla nas radę: nawet gdy doskwiera ci monotonność i powtarzalność dnia, bądź miły dla innych, rozwijaj się i wykorzystuj maksymalnie dany ci czas.
Kariera czy rodzina?
W drugim filmie – „Family man” – nie znajdujemy już tak konkretnej życiowej podpowiedzi. Obraz ma jednak inne zalety – pomaga określić, co faktycznie może dać nam szczęście. W filmie poznajemy Jacka (w tej roli Nicolas Cage), który robi błyskotliwą karierę na rynku finansowym. Jest zadowolony z życia i chętnie poświęca się karierze.
Jednak pewnego razu, w wigilię Bożego Narodzenia, Jack budzi się w alternatywnej rzeczywistości: zamiast sportowego ferrari ma używany samochód, zamiast pracy w wielkiej firmie z Wall Street pracuje w rodzinnej firmie sprzedającej opony. Co gorsza, ma teraz „na głowie” dwójkę dzieci, żonę i niespłacony jeszcze kredyt hipoteczny. Po czasie Jack zaczyna jednak odkrywać uroki innego życia. Warto zobaczyć, jak dalej potoczą się jego losy.
„Dzień świstaka” oraz „Family man” otwierają listę moich „zimowych filmów”. Co jeszcze, według Was, warto zobaczyć, kiedy za oknem sypie śnieg?
Read more:
Wielkie przemiany na ekranie. Filmy o nawróceniach [zdjęcia]
Read more:
Film „Życie przed sobą” i wielki powrót Sophii Loren
Read more:
Muzyka na Adwent. Te utwory przygotują cię na Boże Narodzenie