Wpadłbyś na to, jak ważne jest usuwanie tatuaży w procesie opuszczania gangu? Choćby tylko na zdjęciach… Czytaj także o średniowiecznych tatuażach, które przetrwały do dziś oraz o jasnej stronie tatuaży, czyli rysunkach, które są jak wyznanie wiary.
Zdjęcia są mocne i poruszające. Pokazują zadziwiające umiejętności retuszerskie angielskiego fotografa, ale przede wszystkim opowiadają bolesne ludzkie historie pełne nadziei.
„Czułam się pusta, samotna, nie miałam żadnego wsparcia”.
„Pytałem moją mamę – co się stało? Dlaczego nas zostawiłaś, ot tak po prostu?”
„Nie doświadczyliśmy miłości, współczucia, dobroci, braterstwa”.
„To jest reakcja zranionych ludzi. Tym właśnie jestem – zranioną osobą”.
Tak ze łzami w oczach powody swojej kryminalnej przeszłości wyjaśniają uczestnicy projektu „Deep Skin”. To podopieczni Homeboy Industries – ośrodka założonego i prowadzonego w Los Angeles od 2001 roku przez amerykańskiego jezuitę o. Grega Boyle’a.
Przemienić ból
Tam każdy, kto chce odejść z gangsterskiego kręgu, może otrzymać wszechstronne wsparcie – pośrednictwo pracy, szkolenia, edukację, mentoring, terapię, zabiegi usuwania tatuaży. Można uczyć się też rodzicielstwa i radzenia sobie ze złością, wychodzić z uzależnień w grupach Anonimowych Alkoholików i Anonimowych Narkomanów, co pozwala eks-gangsterom stać się pożytecznymi członkami społeczeństwa, znającymi swoją wartość.
„Mogę dać dużo społeczeństwu, być przydatny. Chcę też zobaczyć, jak moje dzieci dorastają. Chcę zobaczyć moje wnuki. To miejsce bardzo mnie zmieniło. Za każdym razem, gdy przekraczam próg ośrodka, pozwalam najpierw wejść Bogu, a potem wchodzę ja, zaraz za nim. Pozwalam Mu prowadzić” – mówi Mario Lundes, jeden z homeboy’ów. „Ale jest mi ciężko w codziennym życiu. W Homeboy Industries szanują mnie, wiedzą kim jestem. Na ulicy ludzie wpatrują się we mnie. Jestem dobrym człowiekiem, mam dobre serce. Ludzie, którzy mnie nie znają, prawdopodobnie myślą, że biorę narkotyki, mam broń, albo że jestem agresywny. Ale ja już taki nie jestem. Zostawiłem to wszystko” – zapewnia.
Historie udokumentowane w filmie o B-Dogu, jak mówią o o. Gregu w założonym przez niego NGO-sie, zainspirowały fotografa Stevena Burtona. „Wiedziałem, że muszę coś zrobić, aby pomóc w szerzeniu świadomości” – powiedział w jednym z wywiadów. „Koncept przyszedł, gdy uświadomiłem sobie, jak ważne jest usuwanie tatuaży w procesie opuszczania gangu” – dodał.
Zobaczyć człowieka w człowieku
Zaczęło się od czterech osób, które z czasem przyprowadzały kolejne. „Zgodziłem się wziąć udział w projekcie, by pokazać ludziom, że to, że mam tatuaże nie znaczy, że mają prawo mnie osądzać” – mówił podczas rozmowy o „Deep Skin” Joshua. „To nie znaczy, że prawda, którą masz w głowie jest tym, kim naprawdę jestem. Że wyobrażenie o mnie jest trafne. Ocenianie nie jest w porządku” – dodał.
Cyfrowe usuwanie tatuaży zajęło Stevenowi 400 godzin. Gdy pokazywał portretowanym efekty swojej pracy, wzruszali się, niedowierzali, zachwycali. „Wow, człowieku, duża różnica, co? To jest szalone… Wyglądam młodziej! Nie widziałem siebie takiego od dziesięciu lat… Chciałbym móc wrócić do tego” – mówili.
Steve Burton planuje wydanie fotoksiążki „Deep Skin”, w której znajdą się historie ludzi walczących o lepsze życie. Projekt można wesprzeć do 12 Listopada na stronie Kickstarter