Jak mówić o Bogu i nadziei, kiedy umiera czyjś syn, a dzieci lepiej niż na zabawach czy słodyczach znają się na rodzajach pocisków?Według pewnego arabskiego przysłowia „im więcej razy uderzysz trzepaczką w dywan, tym bardziej go wyczyścisz i nadasz mu blasku”. W takim sam sposób – zdaniem ojca Ibrahima Alsabargha – cierpienie wpływa na chrześcijańską wspólnotę w Syrii.
Ojciec Ibrahim to franciszkanin, proboszcz kościoła św. Franciszka w Aleppo. Przyjechał właśnie do Włoch, by zaprezentować swoją książkę „Un istante prima dell’alba” (wł. „Moment przed świtem”) – złożoną z jego listów, artykułów i konferencji na temat sytuacji w Syrii. To dwieście stron świadectw i refleksji przede wszystkim o nadziei na nowy, lepszy dzień. „Taka jest właśnie logika wiary – mówi o. Alsabarh podczas prezentacji książki w Rzymie (27 października). – Jesteśmy całkowicie świadomi tego, co dzieje się wokół nas, ale naszym sercem rządzi pewność, że wiara pomoże nam przeciwstawić się złu”.
Kościół św. Franciszka znajduje się tylko 60 metrów od pozycji bojowników. Nie dalej jak tydzień temu 3 metry od niego, na terenie parafii wybuchł pocisk. Takie rzeczy dzieją się tu z minuty na minutę – nigdy nie da się ich przewidzieć.
W mieście brakuje wszystkiego: wody, jedzenia, prądu, paliwa, pracy… Sytuacja jest trudna – z tej perspektywy nie bardzo wiadomo, jak wyobrażać sobie przyszłość. Ale to właśnie w momentach bezsilności z wiary wyrasta nadzieja i dobro, a oprócz ulewy bomb i pocisków spadają również deszcze cudów. Cudem są uratowane życia, cudem pojawiła się możliwość przekazania żywności 600 rodzinom miesięcznie, zdobycia wody i lekarstw, czy też odbudowywania domów. Bo nagle, ni stąd ni zowąd, do drzwi klasztoru zapukał jakiś zbłąkany inżynier.
„Spłacamy kredyty, umożliwiamy naukę dzieciom albo organizujemy dla nich letnią szkółkę katechetyczną. To też są cuda! Mimo że o niczym wielkim nie przesądzają, zmieniają tylko małą część tej rzeczywistości, są znakami nadziei. Ale najprawdziwszym cudem jest przemiana serc i to, co do tych serc wlewa Bóg. W tych okolicznościach to właściwie więcej już cud” – opowiada o. Ibrahim.
„To Bóg załatwia nam wszystkie te rzeczy” – komentuje proboszcz. On przecież sam by nawet nie zdołał się ich podjąć. A tu wystarczyło po prostu pokornie powiedzieć „tak” wszystkiemu, co się działo. Całe dnie od 7.30 do 23.00 spędza na pomaganiu innym – kimkolwiek są – i twierdzi, że siły, które ma, absolutnie nie są jego siłami: „Gdybym nie zawierzył się Bożej mocy, nie mógłbym zrobić nic. Całym sekretem działania jest modlitwa”.
Ale jak można mówić o Bogu i nadziei, kiedy umiera czyjś syn albo komuś właśnie runął dom? Kiedy dzieci nocami nie śpią i lepiej niż na zabawach czy słodyczach znają się na rodzajach pocisków?
„Nie jesteśmy na tyle wielcy, żeby zaradzić całemu wielkiemu cierpieniu. Pochylamy się jednak nad każdym osobnym człowiekiem, pozbawianym godności tysiące razy w ciągu jednego dnia. Staramy się nie dopuścić, żeby cierpienie dało nam pretekst do egoizmu. Ono musi nas oczyścić, wypchnąć nas z błędnego koła myślenia o sobie – tylko wtedy będziemy mogli pomóc innym cierpiącym. Jedynie w ten sposób będziemy potrafili modlić się za innych – również za tych, którzy kierują ku nam pociski. Dobro zawsze musi być pierwszym i ostatnim wypowiedzianym słowem na każdy temat” – mówi o. Ibrahim.
I opowiada dalej: „Chwilami w tej całej sytuacji śmieję się sam z siebie. Ja – wielbiciel książek i wielkich dysput teologicznych – niespodziewanie dobrze odnajduję się w roli strażaka, pielęgniarza, opiekuna i dopiero na samym końcu kapłana”. Do Aleppo przyjechał dwa lata temu, kiedy odkrył, że to właśnie tam wysyła go Bóg. Od tamtej pory za jego sprawą powstało ponad dwadzieścia projektów pomocy humanitarnej, nie licząc samej posługi duchowej: mszy, spowiedzi, odwiedzin w domach potrzebujących, czy różnych inicjatyw w samej parafii.
W zeszłym roku, pod koniec października bomba uderzyła w kopułę kościoła podczas wieczornej mszy, w trakcie komunii świętej. Jakimś cudem obyło się bez ofiar, chociaż o tej porze w kościele jest najwięcej ludzi. Później takie zdarzenia stały się już prawie codziennością parafii. 12 grudnia 2015 roku otwarto tam więc tzw. Drzwi Święte.
„Odkąd tu przyjechałem – wyjaśnia o. Ibrahim – moją posługę rozumiałem jako otwieranie drzwi, przede wszystkim drzwi do Bożego miłosierdzia. Stąd właśnie ten pomysł. Mnie nie interesuje umieranie już jutro. Boję się, że mógłbym nie zdążyć rozdać wszystkiego, co mam osobom, które pukają do naszych drzwi”.