Facet nigdy nie zrozumie doli ciężarnej. Jakkolwiek by się nie starał, w ciążę nie zajdzie. A może jednak jest sposób, żeby zrozumiał?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Stan, ekhm, błogosławiony
Obolałe kostki, spuchnięte stopy i nogi, pękający od ciężaru coraz większego brzuszka kręgosłup – to tylko kilka najpowszechniejszych dolegliwości doskwierających kobietom w ciąży. Do tego czasem dochodzi jeszcze bezsenność (bo jak tu się wygodnie ułożyć z takim brzuuuchem?), nietrzymanie moczu (coraz większy dzidziuś uciska to i owo) albo huśtawki nastrojów (ach, te szalejące hormony!). Młody człowiek coraz to daje o sobie znać siarczystym kopniakiem, co oczywiście jest ekscytujące. Dopóki nie zacznie rozgrywać regularnych meczów mamusiną wątrobą.
Nie dziwne więc, że kobieta w ciąży bywa totalnie rozdrażniona (a jak tu się czuć, skoro sukcesywnie człowiek przestaje się mieścić we wszystkie ubrania, a w ogóle to coraz bardziej zaczyna przypominać wieloryba) oraz zwyczajnie zmęczona*.
Co więcej, w tym błogosławionym stanie kobieta zwykle wykonuje wszystkie swoje obowiązki, zarówno w domu, jak i pracy – o ile oczywiście z jakichś ważnych powodów nie przeszła na urlop zdrowotny.
Weź to zrozum!
Zresztą, co tam praca! Przychodzi taki moment, zwykle tak ok. 7 miesiąca, że coraz ciężej jest się ubrać samodzielnie, a w zakładaniu skarpetek musi pomagać mąż. Buty na sznurówki? Zapomnij! Pedicure? W sumie chyba tylko dla polepszenia samopoczucia, o ile oczywiście masz wielką wyobraźnię, bo swoich palców u stóp raczej nie zobaczysz.
Skoro napisałam już, jak to okrutnie można czuć się podczas ciąży, trzeba przejść do oczywistej konstatacji – mężczyźni tego nigdy nie zrozumieją. Proste, chociaż wydawać by się mogło, że stworzenia, dla których zwykły katar bywa śmiertelną chorobą przenoszoną drogą kropelkową (każdy samiec wtedy umiera, nawet 10-miesięczny, wiem coś o tym), powinny mieć nieco większą dozę empatii.
Wiele razy mówiłam mojemu mężowi, jak się czuję, opisywałam, jak doświadczam mojego zmieniającego się ciała, jakie towarzyszą temu emocje i bla, bla, bla. On tego wszystkiego słuchał (czasem przysypiał), przyznawał, że jakoś logicznie, rozumowo jest w stanie to pojąć, ale… nijak tego nie zrozumie, bo tego nie doświadczył! Może to sobie jedynie wyobrażać.
Gubernator w ciąży
Dzięki Japończykom (niezawodni wynalazcy!) życie mężczyzn (a co za tym idzie – kobiet) na całym świecie przestanie już być takie samo.
Ci genialni ludzie z Kraju Kwitnącej Wiśni wymyślili specjalną kamizelkę o kształtach kobiety w ciąży (powiększony biust, okrągły brzuszek), która waży nieco ponad 7 kg – czyli mniej więcej tyle, ile średnio przybiera na wadze kobieta w ciąży.
Specjalne kombinezony włożyli na siebie… trzej gubernatorzy. Z takim balastem mieli wykonywać codzienne obowiązki w pracy, a także zaangażować się w typowo domowe czynności. Ale po kolei, bo najpierw musieli się ubrać – jak się okazało, mieli wielki ubaw przy zakładaniu butów i skarpetek. Jednak tylko przez chwilę, bo schody zaczęły się, kiedy… musieli zejść po schodach, co okazało się nie takie proste! Politycy w “ciężarnych” kamizelkach zmywali naczynia, robili pranie, składali suche ubrania, a także poszli na zakupy (tak, tak, sięgnij po coś z dolnej półki!).
Po co to wszystko?
Mężczyźni w Japonii wykonują aż 5 razy mniej prac domowych niż kobiety. Pod względem angażowania się w domowe obowiązki wypadają najgorzej na świecie (to jednak Polacy nie są tacy źli, hmm…) – tak wynika z badań przeprowadzonych w 2014 roku. Dlatego trzech dzielnych gubernatorów postanowiło wczuć się w sytuację ciężarnej kobiety, by zwrócić uwagę panów, że pomoc kobietom w domowych obowiązkach generalnie jest szalenie ważna, a co dopiero w czasie ciąży.
Wrażenia? „Teraz rozumiem, przez co moja żona przechodziła przez tyle miesięcy. Jestem jej za to wdzięczny” – mówi Tsugumasa Muraoka, gubernator prefektury Yamaguchi.
Nie wiem, czy ciążowe kamizelki staną się japońskim hitem eksportowym, ale z pewnością przydałyby się także w Polsce, zwłaszcza w tym szczególnym czasie. I to nie tylko politykom (chociaż może im przede wszystkim).
*Oczywiście, nie zawsze tak jest. Bywają kobiety, które przez 9 miesięcy czują się jak skowronki i w radosnych trelach oczekują na powicie pisklaka. Ale to rzadkie okazy.