W zasadzie to nigdy jej nie opuściłem, bo z mafii jest tylko jedna droga wyjścia…
Fundacja
Powstała w 2000 roku w Polsce. Obecnie w jej szeregach jest około 2000 młodych osób rozsianych po całym kraju, a nawet i za granicą. I to nie tylko w Europie, bo od niedawna zaczęli werbować swoich członków także w Ameryce Południowej, gdzie jest niezwykle duża Polonia. Mówi się, że od początku jej istnienia przewinęło się przez nią łącznie już ponad 4 000 osób. Robi wrażenie, prawda? A te liczby nie odzwierciedlają jeszcze całej prawdy o tej katolickiej organizacji. Najistotniejsi są w niej ludzie.
Przyszłych członków pozyskują na wczesnym etapie edukacji, już na poziomie gimnazjum. Zakwalifikowanie do struktur poprzedza wywiad środowiskowy – zbiera się opinie proboszcza, wychowawcy, pedagoga. Miałem okazję przyglądać się procesowi rekrutacji z perspektywy ich głównej siedziby, która ma miejsce w… będziecie zaskoczeni – budynku Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski.
Oni są dosłownie wszędzie. W szkołach, na uniwersytetach, w urzędach, firmach, mediach. W każdym ośrodku akademickim Polsce, w wielu na świecie. Opus Dei to przy nich pikuś. Chcę nocować jutro w Bydgoszczy? Dzwonię do tamtejszego łącznika, szefa wspólnoty zlokalizowanej w tym mieście, i po chwili odzywają się ktoś, kto może udzielić mi schronienia. Potrzebuję doradztwa prawnego? Mogę skorzystać z pomocy co najmniej kilku „swoich” osób. Boli mnie górna szóstka? Mam problem z komputerem? Z przyswojeniem zagadnień fizyki jądrowej? Nie muszę się o nic martwić, bo mam opiekę ze strony mojej „rodziny”. Zupełnie jak we włoskiej mafii.
Niełatwe losy katolickich mafiosów
Wymarzony kandydat to człowiek inteligentny, z ponadprzeciętnymi wynikami w nauce, będący jednocześnie aktywny społecznie – poszukują osób nie tylko wyspecjalizowanych w konkretnych dziedzinach, ale również lokalnych liderów i organizatorów akcji oraz wydarzeń. Jednym z istotniejszych kryteriów jest także niski dochód w rodzinie. Dlaczego? Organizacja wspiera swojego podopiecznego materialnie, trafiając tym samym do osób, które pomimo trudnej sytuacji finansowej, a często też i rodzinnej, potrafią nie tylko rozwijać swoje pasje i zainteresowania, ale również dawać coś od siebie i udzielać się społecznie. Nietrudno zauważyć niezwykły potencjał takiej młodzieży.
Czytaj także:
Ich nie da się zatrzymać! „Dzieło na misji” niedługo wyruszy do Etiopii
Udało mi się dotrzeć do części bazy danych z uwagami na temat sytuacji podopiecznych, opatrzonych wyłącznie numerami identyfikacyjnymi.
- Średnia ocen: 5,46; szkolne koło wolontariatu; samotny ojciec – mama nie żyje; 6 dzieci; najwyższa średnia ocen w szkole;
- Średnia ocen: 5,55; rodzina niepełna – tata nie żyje; wolontariuszka Szlachetnej Paczki; Stypendium Prezesa Rady Ministrów; wolontariat szkolny; liczne konkursy szkolne;
- Średnia ocen: 5,0; szkolne koło wolontariatu; wolontariat w parafii; wyjechał do Lizbony na praktyki; lektor; śpiewa i gra w chórze; ukończył kurs j. portugalskiego; medal Prezydenta Miasta dla najlepszych uczniów; wyróżniony jako jeden z najlepszych wolontariuszy w swoim środowisku;
- Średnia ocen: 5,12; wolontariat szkolny; wolontariat w Fundacji „Pomóż im”; udział w finale Ligii Lekkoatletycznej; I m-ce w finale Konkursu Orkiestr Dętych w Rydze;
- Średnia ocen: 5,69; trudna sytuacja rodzinna (choroba taty; bezrobocie mamy); bardzo niski dochód, uzdolnienia plastyczne i sportowe; wolontariat szkolny; samorząd uczniowski; lektorka; schola; KSM; wolontariat w parafii;
Czytaj także:
Gdzie się podziało 700 tys. złotych z pielgrzymki Jana Pawła II do Polski?
Są wszędzie
Trafiłem do niej na początku studiów poprzez konkurs oferujący stypendium oraz indeks na Uniwersytet Warszawski lub Jagielloński.
– No dobrze, to wszystko tak pięknie wygląda, teraz powiedzcie, czego oczekujecie od nas w zamian? – zapytał jeden z moich kolegów podczas kolacji z przedstawicielami organizacji, zwanej “Fundacją” lub też “Dziełem”.
– Niczego, macie być porządnymi ludźmi – odpowiedziała dziennikarka od lat związana z konkursem, który wygraliśmy. Wtedy się nieco uspokoiłem. To nie mafia, nie chcieli przecież nic w zamian. Zwykła katolicka organizacja charytatywna oferująca wsparcie materialne i duchowe. Teraz już wiem, jak bardzo się myliłem. Wszyscy zaciągnęliśmy wtedy ogromny dług.
SAD but true
W końcu okazało się, że jak każda porządna mafia, tak i ta katolicka, w pewnym stopniu skupia się na pieniądzach. Z jednej strony na wypłatę stypendiów dla swoich podopiecznych i organizację dla obozów oraz formacji potrzebują około 8 mln złotych rocznie. Z drugiej strony, każdy jej członek ma dług, który stara się spłacać angażując się w wolontariat oraz inne działania społeczne. Tu jest jedna różnica między katolicka mafią, a tą tradycyjną. Nikt tego długu od nich nie wymusza. Stypendyści sami wiedzą, jak wielką pożyczkę miłosierdzia zaciągnęli u swoich darczyńców.
Nazywani są „żywym pomnikiem św. Jana Pawła II”, gdyż jedną z ich podstawowych misji jest szerzenie jego nauczania. Buduje to poniekąd wizerunek niezwykle twardych i niezłomnych ludzi. Jak mosiężne pomniki. A chyba o to w mafii chodzi, prawda?
Ci, którzy nie są już “opłacani”, bo skończyli edukację, dalej angażują się w działania organizacji. Zrzeszyli się w instytucję o enigmatycznej nazwie „Stowarzyszenie Absolwentów Dzieło” (w skrócie SAD), by kontynuować tę misję.
Jedna z nich, Magdalena “Kaczka” Kaczor, była misjonarką na placówkach zagranicznych. Służyła na Węgrzech, Rumunii, a kilka miesięcy temu wróciła z Meksyku. Skończyła Międzyobszarowe Indywidualne Studia Humanistyczne i Społeczne na Uniwersytecie Warszawskim.
Czytaj także:
Aleteia.pl nominowana do nagrody TOTUS TUUS 2018. Dziękujemy!
– Fundacja dała mi umocnienie w wierze i najlepszych przyjaciół. Co prawda są już rozrzuceni po Polsce i świecie, ale zawsze bliscy i gotowi skoczyć za mną w ogień. To oni stali się dla mnie najpiękniejszym nośnikiem wartości: wiary w Jezusa, ambicji i kreatywności – mówiła w jednym z wywiadów. Zresztą zobaczcie ją w akcji.
https://www.facebook.com/misjakaczka/videos/557774527704470/
Innym przykładem aktywnej absolwentki Fundacji jest Beata Tkaczyk-Ozimek, która z pomocą SAD założyła punkt przedszkolny „LOLEK” – świecką inicjatywę katolickiego przedszkola, które prowadzi formuje w duchu nauczania św. Jana Pawła II.
https://www.facebook.com/punktprzedszkolnylolek/posts/857647884340667
Również i ja jestem absolwentem Fundacji. Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, bo to o niej była mowa w tym artykule. Zawdzięczam jej indeks na studia, wsparcie materialne oraz fascynujące doświadczenie pracy przy organizowanych przez nią wydarzeniach: Kanonizacyjnej Iskrze Miłosierdzia oraz kampanii społecznej Dnia Papieskiego. To dzięki niej trafiłem do Aletei.
Najbardziej jestem jednak wdzięczny Fundacji za wspaniałych przyjaciół oraz najcudowniejszą kobietę w tej części Drogi Mlecznej – Aleksandrę.
W Dzień Papieski, ale także w każdy inny dzień, możecie wesprzeć prowadzony fundusz stypendialny. Wystarczy kliknąć tu i wejść na stronę „Dzieła”.
Pewnie zastanawiacie się, czemu pisałem o niej, jak o mafii?
Kilka tygodni temu rozmawiałem z moją redaktor naczelną o Fundacji. Uczestniczyła w audycji radiowej razem ze stypendystą.
– To naprawdę fascynujące dzieło, jesteście wszędzie!
– Niektórzy drwią, że jesteśmy jak sekta, Opus Dei.
– Jak mafia raczej…
No to została mafia. Najlepsza jaką znam.