Chcę być od początku współodpowiedzialny za powołanie nowego życia i opiekowanie się zarówno dzieckiem, jak i matką.Seks, a właściwie tylko oddanie nasienia, zapłodnienie. Taką rolę dla mężczyzn widzą na tym świecie skrajne feministki. Mówią o tym całkowicie prosto i jednoznacznie podczas swoich manifestacji: „moje ciało-mój wybór”, „moja macica-moja sprawa” i moje ulubione – „odwalcie się od naszych macic”.
A zatem, według nich rola mężczyzn to rola „trutnia zapylającego jajko”. Czyli wszystko, co się dzieje z tym zapłodnionym jajkiem, pozostaje w gestii samicy-kobiety. Proste i logiczne.
Dlaczego tak się dzieje? Czy jest to tylko wydumany problem feministek, które szukając sensu istnienia tworzą i promują swoją ideologię? Czy może przyczyna jest inna, dużo bardziej przerażająca?
Przypomnijmy sobie jedną scenę z „Seksmisji”, genialnej komedii Juliusza Machulskiego. Max i Albert, w blasku fleszy i świetle kamer rozpoczynają swoją misję. Przed telewizorem wydarzenie śledzą żona i córka Maxa. Dwie porzucone kobiety, z których jedna będzie miała sposobność, by się zemścić. Jak charakterystyczny jest to obraz dla tysięcy polskich mężczyzn, którzy porzucają swoje partnerki i dzieci z najróżniejszych powodów: dla pracy, dla kariery naukowej, z powodu samego pojawienia się dziecka, bo nie czują się wystarczająco dojrzali, bo im to przeszkadza, bo już nie kochają, bo wolą alkohol, hazard, samochód, pieniądze, kolegów…
Cóż, nie da się ukryć, że życie bez zobowiązań (stała partnerka, dzieci) jest znacznie prostsze. Zero obowiązków. Facet może uprawiać seks z kim chce, korzystać z pornografii – jak i kiedy chce, grać, uprawiać sporty, kibicować ulubionej drużynie, podróżować, pić alkohol i palić jointa – jak i kiedy chce.
A przede wszystkim pracować i zarabiać pieniądze. Koszty życia są niskie, więc można być sobie królem. Czasem też można siłą swej klawiatury politykować i zmieniać rzeczywistość przy pomoc wpisów na Facebooku. Oj tak, to jest życie! Pełne ekscytacji i przygody, wolne i niezależne. Od łóżka, do łóżka, od wolnego związku do wolnego związku… Spłodzenie dziecka trochę komplikuje sprawę, więc naprawdę lepiej, by kobieta przejęła pełną odpowiedzialność za „te” sprawy. A facet niczym truteń, ogranicza swoją rolę to przekazania nasienia. To jest wygodne!
Truteń to jednak szlachetne zwierzę, ma wszak jakiś udział w powstawaniu pszczół, które dają miód itd. Postawę takich wolnych mężczyzn porównałbym raczej do much z gatunku Fannia canicularis, czyli zgniłówka pokojowa. To te, które często krążą wokół lamp i żyrandoli. Tam też w locie łapią samice, przyczepiają się na chwilę i zapładniają. A potem dalej latają wokół żyrandoli.
Podsumowując tacy mężczyźni-muchy robią prawdziwie kiepską robotę. Nie pozostaje ona jednak bez konsekwencji. Skrzywdzone kobiety działają, chcą mieć prawo do obrony siebie, swoich ciał, przed inwazją agresora. To, że to prawo wiąże się ze śmiercią osób trzecich (czyt. dzieci nienarodzonych lub płodów wg terminologii medycznej) nie zawsze jest argumentem. Czasem poczucie krzywdy i cierpienia jest zbyt wielkie. I naprawdę niewiele kobiet orientuje się, że hasła typu „moje ciało –mój wybór” są na rękę wielu mężczyznom-muchom. A chyba jednak celem organizacji kobiecych nie jest pogłębianie krzywdy i cierpienia?
A ja nie chcę być muchą, czy nawet trutniem – chcę być ojcem! Od początku współodpowiedzialnym za powołanie nowego życia, opiekowanie się zarówno dzieckiem, jak i matką. Od początku, od zapłodnienia, przez ciężką ciążę, poród, wychowanie.
To właśnie robię. Daję z siebie wszystko – siebie całego. Dla mojej żony i naszych dzieci. Nie ma innej drogi, by stać się prawdziwym mężczyzną, niż ta, by być najlepszym mężem i ojcem. Tylko tyle i aż tyle można zrobić, by choć kilka osób, na które mamy wpływ, nigdy nie wzięło pod uwagę tak strasznej rzeczy, jaką jest aborcja.