Kiedy atakowani są chrześcijanie, idę do nich, by ich pocieszyć i próbuję powstrzymać przemoc.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Andera Tornielli: W 2013 roku zaatakowano chrześcijańską dzielnicę Joseph Colony w Lahorze. Co takiego się tam wydarzyło i dlaczego pojechał pan na miejsce tej tragedii?
Muhammad Abdul Khabir Azad*: Dwójka przyjaciół, chrześcijanin i muzułmanin, często spotykało się przy stole, by się napić. Doszło pewnego dnia do bójki i muzułmanin oskarżył chrześcijanina o bluźnierstwo. Grupa islamskich fanatyków zaatakowała więc chrześcijańską dzielnicę. Policji nie udało się zapanować nad tłumem: spłonęło 178 domów chrześcijan.
Dotarłem tam, przedostałem się do tłumu. Fanatycy ucieszyli się na mój widok sądząc, że doprowadzę ich do pozostałych miejsc, gdzie żyją chrześcijanie. Tymczasem wyjaśniłem im, że to co robią jest w całkowitej sprzeczności z Koranem. Pomodliliśmy się i poprosiłem wszystkich, by rozeszli się do domów.
Dlaczego zdecydował się Pan pomagać prześladowanym chrześcijanom?
Nauczyłem się tego w domu. Mój ojciec, który przez 30 lat był wielkim imamem meczetu Badshahi, za każdym razem, kiedy wybuchał konflikt między chrześcijanami a muzułmanami, próbował ich pogodzić. Kiedy dochodzi do podobnych ataków, jest nam wstyd i mamy ogromne poczucie winy.
Dlaczego islamscy terroryści w imię Boga mordują chrześcijan, ale i muzułmanów?
Papież ujął to bardzo dobrze: wszystkie religie chcą pokoju, ale we wszystkich religiach znajdą się tacy, którzy stwarzają problemy. Islam potępia te akty przemocy: w Koranie jest werset, który mówi: „zabić jednego człowieka to tak, jakby całą ludzkość zabić”.
Czytaj także:
Ci Koptowie mogli wyrzec się wiary i przeżyć. Wszyscy odmówili…
W moich kazaniach powtarzam często, że nie wolno muzułmaninowi być terrorystą. Niektórzy interpretują islam na swój sposób twierdząc, że wszyscy, którzy nie myślą jak oni, są innowiercami. Dlatego też zabijają innych muzułmanów. W zamachu, do którego doszło na Wielkanoc w Lahorze, zginęło więcej muzułmanów niż chrześcijan. To była reakcja na rządowy plan walki z terroryzmem, National Action Plan.
Na Zachodzie wszyscy się boją. Po raz pierwszy w Europie poderżnięto gardło katolickiemu księdzu w kościele…
Ten czyn należy zdecydowanie potępić. Musimy sobie zadać pytanie, jakie są tego przyczyny i jak możemy tę falę przemocy powstrzymać.
A jak pan myśli?
Niestety portale społecznościowe działają tak, że mogą zatruć umysły młodych ludzi. Wmawiają im, że niektóre czyny utorują im drogę do raju. My, przywódcy religijni, możemy w tej kwestii dużo zrobić. Ale ważne jest też, by ONZ, Unia Europejska i Konferencja Krajów Islamskich razem pracowały nad wykorzenieniem terroryzmu i rozwiązaniem konfliktu, jaki ma miejsce na terytorium Syrii, Iraku i Libii. Jeśli na terenach islamskich nie rozwiąże się problemów, ich skutki odczuje cała ludzkość. Ale chciałbym powiedzieć o innej sytuacji.
O czym?
Chodzi o to, co dzieje się w Kashmirze, gdzie od dziewięćdziesięciu dni trwa stan wyjątkowy, godzina policyjna. Ludzie nie mają tam z czego żyć. Wspólnota międzynarodowa w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, co tam się dzieje. A dochodzi tam do okrucieństw. Chciałbym, by doszło to do opinii publicznej. Terroryzm, każdy jego przejaw, czy to na poziomie państwa, czy osób i wspólnot, każdy terroryzm potępiamy w islamie.
A co pan myśli o prawie o bluźnierstwie w Pakistanie?
Samo w sobie to prawo jest dobre, ponieważ wymaga szacunku wobec wszystkich proroków, religii i świętych ksiąg, pism. Problem tkwi w jego stosowaniu i polega na nadużywaniu go w różnych sytuacjach, do czego nie raz doszło. Próbujemy robić wszystko, by temu zapobiec.
Kiedy idzie pan do prześladowanych chrześcijan, boi się pan?
Modlę się do Allaha i czuję się bezpiecznie. Jestem świadom, że cokolwiek mi się stanie, jeśli zginę, to takie jest moje przeznaczenie. Otrzymałem wiele pogróżek. Kiedy policja aresztowała na miejscu podejrzanych, stwierdziła, że ja jestem naprawdę bezstronny, obiektywny. Widać, że ten, kto mnie ocalił, był silniejszy od zabójców.
Tekst pochodzi z serwisu Vatican Insider
Tłumaczenie: Joanna Bątkiewicz-Brożek
Czytaj także:
Muzułmanin napisał książkę w hołdzie dla zamordowanego przez islamistów księdza
* Muhammad Abdul Khabir Azad jest wielkim imamem meczetu Badshahi w Lahorze, w Pakistanie, piątego co do wielkości na świecie. Przyjaciel pakistańskiego katolickiego ministra Shahbaz Battiego, zamordowanego przez islamskich fundamentalistów, promotora dialogu międzyreligijnego. Jest zawsze obecny w miejscach zamachów, by okazać współczucie i zapłakać nad ofiarami oraz domagać się sprawiedliwości. Ale także, by bez ustanku powtarzać, że ten kto zabija jest zdrajcą „prawdziwego islamu”. Wielokrotnie z tego powodu otrzymywał pogróżki. Imam był jednym z prelegentów okrągłego stołu, podczas spotkania w Asyżu.