Na to pytanie w zaskakujący sposób odpowiada o. Kasper Mariusz Kaproń, franciszkanin od kilku lat pracujący w Boliwii.Mieszkańcy Europy poszukują sensu życia, natomiast w Ameryce Łacińskiej (i ogólnie w Trzecim Świecie) ludzie po prostu poszukują życia. Europa pyta „po co żyć?”, Ameryka Łacińska pyta „jak żyć?”.
Przykładowo: dla Europy ekologia najczęściej widziana jest przez pryzmat ruchów ekologicznych, jest intelektualną rozterką jak pogodzić konieczność postępu z oczywistymi stratami w przyrodzie. Dla Latynosa jest to często kwestią przeżycia (jak przeżyć, gdy lasy zostały wykarczowane, a pola uprawne zostały zamienione w pustynię na skutek suszy).
Dla Europy kwestia kobiet zwykle widziana jest przez pryzmat ruchów feministycznych, na przykład w znaczeniu różnego rodzaju „manif”. W Ameryce Łacińskiej sprawa ta to kobiety bite w domach w kulturze określanej mianem „kultury macho”.
To, co w Ameryce Łacińskiej jest życiem jako takim, w Europie przekształca się w różnego rodzaju „izmy” (ekologizmy, feminizmy) znudzonego życiem człowieka i szukającego sensu tego życia.
W wymiarze Kościoła odpowiedź na te dwa różne problemy jest ta sama: Chrystus. Ten, który jest życiem i ten, który nadaje sens życiu. Kościół, zarówno w Europie jak i w Ameryce Łacińskiej, doskonale realizuje swą misję.
Tyle tylko, że niektórzy – nieświadomi wyżej pokazanych różnic – opacznie interpretują niektóre działania.
Gdy papież Franciszek mówi o potrzebie ratowania przyrody, broniąc tym samym życia, upatrują w tym popierania różnego rodzaju organizacji zagubionego człowieka Europy. Jeżeli papież mówi o konieczności dowartościowania kobiet, mówi to w oparciu o doświadczenie kobiet bitych i poniżanych przez macho, a nie z perspektywy feministycznych organizacji Europy.