separateurCreated with Sketch.

Czy „zameldowanie się” w modnej trattorii sprawi, że nasza pizza będzie smaczniejsza?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Magda Jakubiak - 13.09.16
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Z własnego wyboru stajemy za szkiełkiem, które zmienia naszą rzeczywistość, a interesuje nas głównie to, czy dane ujęcie podbije media społecznościowe.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Chodząc ulicami Rzymu – miasta, które przyciąga miłośników sztuki, historii starożytnej, włoskiej cucina czy białego wina (dowolne wybrać, wedle upodobań) – nie mogę nadziwić się, jak wiele piękna mnie otacza. Przeszklonych wieżowców brak, a praktycznie każdy kościół, po wkroczeniu w jego progi, wita mnie złoceniami, posągami, malowidłami i freskami, niewiele gorszymi od tych autorstwa Michała Anioła.

Nachodzi mnie jednak refleksja, że w momencie, gdy stajemy się turystami, coraz częściej przestajemy postrzegać świat bezpośrednio oczami, a zaczynamy oglądać go za pomocą ekranów urządzeń rejestrujących.

Byłam zaskoczona zachowaniem mężczyzny podczas adoracji relikwii św. Matki Teresy z Kalkuty. Biegał między krzesłami i za filarami, żeby tylko uchwycić idealne ujęcie (nie miał akredytacji, zatem raczej nie był fotoreporterem), a najprawdopodobniej nie poświęcił nawet 5 minut na to, by docenić urok tego miejsca.

Dobrze jednak, że można było tam robić zdjęcia. Zdarza się, że nie wszyscy są w stanie podporządkować się zasadzie „No photos”. Także w takich miejscach, jak kaplica adoracyjna w Bazylice św. Piotra.

Z własnego wyboru stajemy za szkiełkiem, które zmienia naszą rzeczywistość, a interesuje nas głównie to, czy dane ujęcie nadaje się do opublikowania w mediach społecznościowych. Często też zapominamy nawet o tym, by po zrobieniu zdjęcia po prostu spojrzeć na fotografowaną przestrzeń.

Dlaczego tak się dzieje? Wydaje się, że sytuacja zwiedzania sprawia, że wszystko staje się ekscytujące – nowe miejsca, inna kultura, niezliczona ilość zabytków. Często gonimy więc „byle więcej, w jak najkrótszym czasie”. A przecież po tygodniowej wycieczce wciąż jeszcze nie będziemy mogli powiedzieć „Zobaczyłem/Zobaczyłam już wszystko w tym mieście”.

Jak zatem postrzegać i pamiętać lepiej, gdy skupiamy się na zapisywaniu obrazu na karcie pamięci naszego telefonu? I najważniejsze: dlaczego nie potrafimy kontemplować otaczającej nas przestrzeni?

Być może przeszkadza nam w tym nieustanne używanie tabletów i smartfonów. Jesteśmy wciąż „zalogowani” w cyberprzestrzeni, staramy się nie przegapić żadnego powiadomienia na Facebooku, Instagramie czy Twitterze. Czy jednak „zameldowanie się” w modnej trattorii na „fejsie” sprawi, że nasza pizza będzie smaczniejsza? Czy Fontanna di Trevi stanie się bardziej zjawiskowa, dzięki zdjęciu na „insta”? Odpowiedź jest prosta: nie.

Wśród celebrytów stały się ostatnio modne wakacje „bez telefonu”, czyli odcięcie się od wszelkich dóbr technologicznych podczas osobistego wypoczynku. Jest to jednak rozwiązanie radykalne i trudno się go podjąć. Wciąż przecież używamy komórek do komunikacji z najbliższymi.

Najlepszym rozwiązaniem wydaje się zatem podróżowanie w zgodzie z teorią złotego środka – należy zachować umiar. Umiar wobec odwiedzanych miejsc, wydawanych pieniędzy, zabranych ubrań, a szczególnie – umiar dotyczący liczby zrobionych zdjęć.

Nie zapominajmy, że najważniejsze są nasze wspomnienia. Starajmy się zrozumieć historię zwiedzanych miejsc, spróbujmy poczuć ich szczególną atmosferę. Skoro już stajemy przed dziełem sztuki – pomedytujmy nad tym, co artysta chciał nam przekazać poprzez kształty, barwy i wymiary. I odłóżmy na chwilę telefon komórkowy.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.