Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Uwielbiam ten fragment z samego początku Księgi Rodzaju, kiedy Bóg przyprowadza Adamowi zwierzęta, żeby je nazwał. I to, co dzieje się niedługo potem, kiedy stawia przed nim Ewę. Uwielbiam, bo to jest słowo o narodzinach poezji.
Póki przewijają się przed nim kolejne zwierzęta, Adam reaguje jak typowy homo technicus. Potrafi powiedzieć jedynie co to jest i jak to działa. Wszystko, od jaszczurki po słonia, to dla niego po prostu istota żywa. Bądźmy szczerzy – ani krzty w nim inwencji, fantazji.
Ale kiedy staje przed nim ona, Ewa – O! Wtedy w Adamie budzi się poeta. Ta jest dopiero kością z moich kości, ciałem mojego ciała! Będzie się nazywała niewiastą, bo z mężczyzny została wzięta! Dwa pełne, rozbudowane zdania. I to od razu z metaforą! W porównaniu do poprzednich pomruków to naprawdę coś.
Piszę to oczywiście półżartem, ale nie bez celu. 12 września – niedługo po urodzinach – świętujemy imieniny Matki Bożej. Dokładniej: wspomnienie Najświętszego Imienia Maryi. Tej, która – jak mówi piękna antyfona z VIII wieku – odmienia Ewy miano. Odmienia jej historię, czyli wspólny mianownik całej ludzkości i każdego z nas. To dobra okazja, by przyjrzeć się temu odmienionemu mianu, czyli imieniu.
Samo pochodzenie imienia Maryi nie jest ani jasne, ani pewne. Istnieją trzy główne hipotezy. Pierwsza, wskazująca na hebrajski rdzeń mar – gorzki, zgorzkniały. Druga, wywodząca imię Miriam od czasownika mara, czyli buntować się.
Wreszcie trzecia, sugerująca pochodzenie od egipskiego mrj, co należałoby tłumaczyć jako ukochana czy upragniona. Upragniona buntowniczka przeciw goryczy? To by się nawet zgadzało.
Ale miało być o poezji. Ta Ukochana od wieków była przecież i jest nadal natchnieniem kolejnych pokoleń poetów. Na niezliczone sposoby wypowiadano już ten zachwyt i nie widać końca wciąż od nowa podejmowanej litanii.
Przy okazji imienin Maryi warto więc sięgnąć do tego skarbca imion, bo są wśród nich takie, które mogą naprawdę zaskoczyć, a przez to stać się nową, świeżą inspiracją naszej modlitwy.
Poniżej tylko kilka przykładów, wybranych według jak najbardziej subiektywnego kryterium własnych zaskoczeń autora:
Rano bolesna zadana demonom, Stole pełen bogactw pojednania, Łaźnio obmywająca sumienie, Dzbanie radość czerpiący. Tak zwracał się do Maryi żyjący na przełomie V i VI wieku święty diakon Roman Pieśniarz.
Wiek wcześniej inny diakon, święty Efrem Syryjczyk, mówił, że jest Ona Okrętem pełnym Bogatego Skarbu, Harfą Ducha Świętego, Tą, która pieści Ogień. Piotr Wielebny, opat kluniacki z XII wieku, wołał: Poniku – czyli niespodziewanie pojawiający się i znikający strumyku – co płuczesz brudy grzeszników.
Datowana na wiek XII lub XIII Litania dominikańska, zwana ze względu na swą skuteczność straszną, nazywa Maryję między innymi Linią prosto narysowaną, Krzykiem nieustannym i Lampą purpurową. Warto może dodać, że znany nam wszystkim z Litanii loretańskiej Przybytek sławny pobożności był kiedyś Naczyniem nieopisanego nabożeństwa.
A bardziej współcześnie? Jerzy Liebert napisał swego czasu Litanię do Maryi Panny. To chyba jedyny wiersz współczesnego poety, który stał się hymnem brewiarzowym – nota bene dzisiejszych nieszporów. A w nim nazywa Ją Łodzią z koralu, Przewoźniczką serc i Lipcową pogodą. I jeszcze Różą otwartą.
Szekspir pytał: Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą, pod inną nazwą równie by pachniało. Wspomniany już święty Roman mówił do Maryi: Woni, Dobry zapachu Chrystusa. Wszystko się zgadza. Zapachniało, zajaśniało, Miriam, ach to Ty!