Kto był spowiednikiem i kierownikiem duchowym św. Faustyny? Jeśli ktoś poznał historię siostry od Bożego Miłosierdzia, na pewno zna nazwisko ks. Michała Sopoćki. Ale polska święta miała jeszcze jednego kierownika duchowego – jezuitę, o. Józefa Andrasza.
Korzystała z jego posługi, kiedy mieszkała w Krakowie, czyli w nowicjacie i pod koniec życia. W Dzienniczku o. Andrasz jest najczęściej wymienianym księdzem. To właśnie on upewnił Faustynę na początku jej mistycznej drogi, że zadanie, które powierzył jej Jezus, jest prawdziwe, i że powinna je wypełnić.
Po śmierci s. Faustyny jezuita napisał jej pierwszą biografię. I to pod jego okiem powstał obraz Pana Jezusa Miłosiernego w Łagiewnikach. Z jego inicjatywy w 1943 r. zaczęły być odprawiane publiczne nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia. Zmarł w Krakowie w 1963 r.
Na Sądecczyźnie, w rodzinnych okolicach o. Andrasza, niedawno pojawiło się zjawisko, które można nazwać kultem spowiednika św. Faustyny. Zaczęło się od pewnej adoracji Najświętszego Sakramentu.
Kilka lat temu w diecezji tarnowskiej odbywała się peregrynacja kopii obrazu Jezusa Miłosiernego. Kiedy obraz trafił do kościoła w Królowej Górnej, działająca w parafii grupa mężczyzn poprosiła proboszcza, żeby przydzielił im na czuwanie godzinę, w której Pan Jezus był najbardziej opuszczony, czyli od 1 do 2 w nocy.
Przedsiębiorca Czesław Bogdański, który brał udział w tej modlitwie, właśnie wtedy postanowił, że trzeba zająć się popularyzowaniem nieco zapomnianej postaci o. Andrasza.
„Podczas Światowych Dni Młodzieży setki tysięcy ludzi odwiedziły Łagiewniki. A wiszący tam obraz Pana Jezusa to najbardziej znany polski obraz i w ogóle jeden z najbardziej znanych obrazów na świecie. Dlaczego właśnie Łagiewniki? I dlaczego ten wizerunek? To miejsce jest centrum kultu Bożego Miłosierdzia, bo właśnie tam zapoczątkował te nabożeństwa o. Józef Andrasz – przy obrazie, którego malowanie nadzorował” – powiedział Aletei Bogdański.
Z inicjatywy Bogdańskiego powstała modlitwa o beatyfikację jezuity. Otrzymała ona imprimatur kurii diecezji tarnowskiej i została wydrukowana na blankietach, które można znaleźć w różnych kościołach na Podkarpaciu oraz m.in. w kościele jezuitów na warszawskiej Starówce.
W rodzinnej parafii zakonnika, w Wielopolu k. Nowego Sącza i w parafii, która się z niej wyodrębniła, sporo osób modli się za pośrednictwem o. Andrasza – szczególnie o świętość kapłanów. Zakon myśli o przygotowaniach do procesu beatyfikacyjnego, czyli o procesie informacyjnym. Jak powiedział prowincjał południowej prowincji jezuitów, o. Jakub Kołacz SJ, prawdopodobnie zajmą się tą sprawą za dwa-trzy lata.
Oczywiście, bycie spowiednikiem świętej osoby nie jest jeszcze powodem do beatyfikacji. Chociaż w tej dziedzinie dorobek o. Andrasza jest zastanawiający: spowiadał m.in. bł. Anielę Salawę, bł. s. Marię Klemensę Staszewską i s. Paulę Tajber, której proces beatyfikacyjny jest w toku.
Ponoć kiedy w przedwojennym Krakowie jakiś ksiądz miał kłopot z rozpoznaniem prawdziwej istoty czyichś duchowych przeżyć (np. objawień), mówiło się, że „z takimi sprawami to do o. Andrasza”.
Jaką osobą był ten skromny jezuita? O. Kołacz przyznaje, że gdyby nie zapiski św. Faustyny, dzisiaj raczej nikt by o nim nie pamiętał. Ojcowie, którzy poznali go w czasach, gdy sami byli jeszcze młodymi zakonnikami, pamiętają tylko, że np. lubił odmawiać brewiarz przechadzając się po ogrodzie.
Nigdy nie opowiadał o niezwykłych wydarzeniach w Łagiewnikach, których był świadkiem i uczestnikiem. Miał opinię człowieka uduchowionego i wzbudzał respekt swoją wiedzą. Św. Faustyna w Dzienniczku napisała, że prowadził jej duszę tak, jak słup ognia prowadził Izraelitów na pustyni.
Prowincjał zwraca uwagę, że napisany przez o. Andrasza życiorys świętej (nieukończony, przeleżał w maszynopisie do 2015 r., kiedy ukazał się pod redakcją o. Józefa Augustyna) pokazuje też poniekąd postać autora – jest bardzo realistyczny i daleki od cukierkowatości. O. Andrasz napisał jeszcze kilka książek i wiele artykułów opublikowanych w jezuickim piśmie „Posłaniec Serca Jezusowego”, któremu przez wiele lat szefował.
W swojej rodzinie spowiednik świętych jest wspominany jako człowiek skupiony i bardzo pracowity, który każde spotkanie potrafił wykorzystać tak, by przyniosło ono rozmówcy jakiś pożytek duchowy.
Siostrzeniec o. Andrasza zapytany, jak jednym słowem opisałby wuja, powiedział, że najwłaściwsze byłoby: „wielebny”.