Różnorodne cuda ojca Pio
Kiedy ojciec Pio miał trzydzieści pięć lat i od kilkunastu lat pracował już jako kapłan, papież Benedykt XV miał o nim powiedzieć: "To człowiek o naprawdę wielkiej duszy, to jedna z tych niezwykłych osób, które Bóg zsyła nam od czasu do czasu na ziemię, aby nawracać ludzi".
Sylwetkę św. Pio znakomicie przybliża książka pt. Padre Pio. I miracoli sconosciuti del santo con le stigmate (Ojciec Pio. Nieznane cuda świętego ze stygmatami). Jej autor, hiszpański dziennikarz i pisarz José María Zavala, nie tylko ciekawie opisuje fakty z życia świętego zakonnika. Dodatkowo przytacza także dużą liczbę świadectw nowych, nieznanych wcześniej nawróceń, cudów i łask, jakich doznały za wstawiennictwem włoskiego kapucyna bardzo różne osoby.
Wszystkie te historie znakomicie ilustrują prawdziwie prorocze słowa ojca Pio, który powiedział kiedyś: „Większym uznaniem cieszyć się będę po śmierci, aniżeli za życia”.
"Dla kogoś, kto, jak ja, jest radiologiem, oczy są głównym narzędziem pracy. Po przejściu niezliczonych terapii i zabiegów, (...) w 2000 roku, po tym jak przypadkowo zdiagnozowano u mnie podwyższone ciśnienie wewnątrzgałkowe, stanąłem twarzą w twarz ze śmiercią. (...)
W kwietniu 2010 roku sytuacja jeszcze się pogorszyła: ciśnienie w lewym oku wzrosło do 20-22, i to pomimo że przez cały czas pozostawałem pod ścisłą opieką medyczną. Potrzebna była operacja, ale ona wiązała się z ogromnym ryzykiem.
Kilka dni później zaprosiłem na obiad jednego z moich bliskich przyjaciół. Wiedziałem, że modlił się za mnie od chwili, gdy dowiedział się o moich poważnych problemach z oczami. Kiedy po obiedzie piliśmy kawę, wyciągnął z portfela i wręczył mi obrazek świętego ojca Pio wraz z malutką relikwią pochodzącą z jego habitu. Nigdy wcześniej nie słyszałem o tym mnichu. Masz, módl się do niego pełen wiary, a on cię uzdrowi – powiedział przyjaciel, przekazując mi przyniesiony przez siebie drobiazg mający mnie chronić.
Zaniepokojony realną groźbą dalszego pogarszania się mojego stanu zdrowia, jeszcze tej samej nocy zacząłem odmawiać nowennę. Po kilku dniach przyjaciel zostawił mi na skrzynce głosowej mojego telefonu komórkowego krótką wiadomość: Przyłóż relikwię do chorego oka. I tym razem go posłuchałem. No i pamiętam, jak ogromne było zdziwienie badających mnie kilka dni później mnie lekarzy, kiedy analizując wyniki stwierdzili, że ciśnienie w oku spadło do 10! I moją ogromną ulgę, gdy dowiedziałem się, że operacja jednak nie będzie konieczna.
Oczywiście, aby całkowicie wykluczyć ryzyko błędnej diagnozy, lekarze specjaliści poddali mnie następnie całemu szeregowi dodatkowych badań, których wyniki potwierdziły na szczęście w całości moje cudowne uzdrowienie. A muszę przy tym zaznaczyć, że wcześniej ani hiszpańscy, ani amerykańscy lekarze, do których udałem się po ratunek nie mając już praktycznie większej nadziei na poprawę, nie byli w stanie w żaden sposób doprowadzić do zmniejszenia występującego w moim przypadku nadciśnienia wewnątrzgałkowego.
Kiedy opowiedziałem mojemu przyjacielowi o tym niezwykłym wydarzeniu, powiedział mi, że on, jego żona oraz ich dwoje dzieci każdej nocy odmawiali nowennę do ojca Pio w intencji mojego uzdrowienia".
"Moja żona Andrea i ja przez cztery lata braliśmy udział w terapii leczenia niepłodności. (...) W końcu, w 2004 roku, urodziła się nasza córka Delfina María Luján. Trzy lata później, po pełnym nadziei, lecz jak się miało okazać niestety złudnym wyczekiwaniu drugiego dziecka, Andrea poroniła. Był to dla nas straszny cios, po którym nie mogliśmy dojść do siebie. (...)
Po jakimś czasie udaliśmy się do położonego na północy Argentyny miasta Salta, a konkretnie do znajdującego się tam Sanktuarium Niepokalanej Matki Bożego Serca Eucharystycznego Jezusa, gdzie ponad 60 000 ludzi gromadzi się dzień w dzień na modlitwie różańcowej odmawianej ku czci Patronki (...).
Zauważyłem, jak moja siostra Maria, będąca pokojówką w działającym przy sanktuarium ośrodku, wyjęła z kieszeni obrazek świętego ojca Pio i wręczyła go Andrei, aby ta modliła się do niego. W drodze powrotnej do domu 3,5-letnia wówczas Delfina powiedziała nam w samochodzie, że właśnie widziała odzianego w długi habit zakonnika stojącego za jednym z drzew.
Początkowo nie przywiązywaliśmy wagi do tego faktu, przypuszczając, że chodzi o typowy dla dziewczynki w tym wieku przejaw dziecięcej fantazji. Ale gdy później opowiedzieliśmy o tym mojej siostrze Marii, ta wyjaśniła nam, że wielu ludzi widziało już wcześniej ojca Pio obok tego samego drzewa.
A co ważniejsze, okazało się, że nasze modlitwy kierowane do świętego szybko zostały wysłuchane, ponieważ już miesiąc później dowiedzieliśmy się, że Andrea jest znowu w ciąży. Przewidywany termin porodu określono na 23 września. Czyli na ten sam dzień, w którym zmarł ojciec Pio. Nie namyślając się wiele, zgodnie postanowiliśmy, że jeśli narodzi się chłopiec, nadamy mu imię Pio, a jeśli dziewczynka, to nazwiemy ją Pia. (...)
Ponieważ jednak życie i tak pisze własne scenariusze, Pio Santiago zaskoczył nas wszystkich, przychodząc na świat już 1 sierpnia, a więc 1,5 miesiąca przed spodziewanym terminem. W tej sytuacji 23 września odbył się jego chrzest. Zorganizowaliśmy go w kościele pod wezwaniem świętego o. Pio. Później, w podziękowaniu za tak owocne wstawiennictwo, wysłaliśmy kopię nagrania z uroczystości chrztu małego Pio Santiago do sanktuarium w San Giovanni Rotondo".