Twierdza Zmartwychwstanek na Żoliborzu, choć zniszczona, nigdy nie została zdobyta przez Niemców. Pełniła ważną rolę podczas Powstania Warszawskiego.
Czym młodzi ludzie kierują się, wybierając szkołę średnią? Miejscem w rankingu liceów, językami obcymi i dodatkowymi zajęciami w ofercie szkoły, poziomem zdawalności matury. Moje kryterium było zupełnie inne.
Liceum Sióstr Zmartwychwstanek na warszawskim Żoliborzu mieści się w budynku, w którym każdy kąt przypomina o bohaterskim zrywie stolicy, a w powietrzu po prostu pachnie historią. W przenośni i dosłownie, bo lakierowane, drewniane parkiety, poręcze schodów czy wystrój korytarzy pozwalają poczuć tamten klimat.
Pewnie nigdy nie dowiedziałabym się o tej szkole, gdyby nie zainteresowanie Powstaniem Warszawskim. Przekopując kilogramy lektur dotyczących bohaterów, którzy w sierpniu 1944 chwycili za broń, natrafiłam na informację o Twierdzy Zmartwychwstanek.
Matura mimo wojny
Historia zmartwychwstanek na Żoliborzu sięga początku XX wieku. Już w czasie I wojny światowej siostry prowadziły działalność charytatywno-wychowawczą. Szybko powstał potężny kompleks naukowy, obejmujący przedszkole, szkołę podstawową, gimnazjum oraz liceum. W latach 30. liczba uczennic szkół zmartwychwstanek sięgała 800.
Czytaj także:
Nadpalone talerze z Powstania Warszawskiego. Opowieść mojej Babci
1 września 1939 roku siostry, jak zwykle, rozpoczęły rok szkolny. Okupant kazał przerwać nauczanie. Jednak zmartwychwstanki przez cały okres wojny prowadziły tajne lekcje – najpierw w gimnazjum i liceum, a od 1943 roku także w szkole powszechnej – które trwało aż do wybuchu powstania. Co ciekawe, w żoliborskim liceum, mimo wojennej zawieruchy, co roku odbywały się matury.
Klasztor zmartwychwstanek od początku wojny był silnym ośrodkiem konspiracyjnym. Nie tylko ze względu na tajne nauczanie, które w latach okupacji objęło nawet tysiąc dzieci. Już w 1942 roku, za zgodą sióstr przełożonych – matki Małgorzaty Dąbrowskiej oraz s. Przybyłowicz – klasztor był przygotowywany do pełnienia roli szpitala polowego. Szykowano się na ogólnopolskie powstanie.
Powstańczy szpital
Praca wrzała. Służba zdrowia Obwodu II AK zaopatrywała budynek na Krasińskiego 31 w odpowiedni sprzęt medyczny i lekarstwa. S. Amata Proszko – zaprzysiężona w Armii Krajowej lekarka – odpowiadała za organizację szpitala. Misja jego stworzenia była tak dobrze zakonspirowana, że nie wiedzieli o niej nie tylko Niemcy (którzy stacjonowali w pobliskim Instytucie Chemicznym), ale także wiele mieszkających na Żoliborzu zakonnic.
1 sierpnia, godz. 17. Wybucha powstanie. Klasztor Zmartwychwstanek zamienia się w ogromny szpital powstańczy. Na Żoliborzu strzały padają przed „Godziną W”, więc Niemcy rewidują budynek, ale niczego nie znajdują.
Do 3 sierpnia Niemcy respektują postanowienia konwencji genewskiej i nie ostrzeliwują klasztoru. Nie stanowi on punktu obronnego powstańców, jest szpitalem. Zresztą, przez pierwsze dni – co ciekawe – siostry opiekują się w nim rannymi Niemcami. Po 3 sierpnia hitlerowcy rozpoczynają regularne ostrzeliwanie budynku – z samolotów oraz pociągu pancernego z pobliskiego Dworca Gdańskiego.
Reduta Żoliborza
Na ul. Krasińskiego staje powstańcza barykada. Klasztor stanowi ważny punkt na linii obrony Żoliborza oraz na mapie komunikacji walczącej stolicy – jest tu właz do kanału, którym powstańcy przedostają się na Stare Miasto.
Szpital z czasem zaczyna pełnić funkcje obronne. Wszystko przez przypadek. 17 sierpnia na Krasińskiego podjeżdża kolumna niemieckich ciężarówek wypełnionych po brzegi bronią. To łakomy kąsek dla powstańców, którzy przejmują niemiecką broń.
Odwet Niemców przychodzi szybko. Jeszcze tego samego dnia hitlerowcy chcą odbić kolumnę. Powstańcy odpierają atak, ale muszą ewakuować szpital do pobliskich domów. Klasztor zmartwychwstanek staje się twierdzą – silnie ufortyfikowaną, z zaminowanym przedpolem. Choć trwa napór wroga, w murach budynku odbywają się nawet imprezy kulturalne, np. wieczorek recytacji Zofii Małynicz.
Czytaj także:
Dziewczyny z powstania: „Cechowała je niesamowita dzielność”
Ostatnie dni powstania są dla Twierdzy Zmartwychwstanek najtrudniejsze. 29 września Niemcy nacierają na klasztor. 2 tys. hitlerowskich żołnierzy, 16 czołgów, 6 dział oraz goliaty, artyleria i samoloty. Na 117 powstańców.
Żywe rany
Tego dnia oddział „Żyrafy” trafi 2/3 załogi broniącej klasztor. O 18.30 powstańcy opuszczają Twierdzę. Ale – o dziwo! – hitlerowcy nie zajmują klasztoru. Nawet po stłumieniu powstania. Dlatego szybko zostaje on nazwany Twierdzą nigdy nie zdobytą przez Niemców. Oficjalnie – bali się oni, że budynek jest zaminowany. Ja uważam, że chodziło o coś więcej niż tylko miny.
Niemcy zniszczyli 80 proc. klasztoru. Dzisiejszy kościół św. Jana Kantego, a z drugiej strony – bloki na ul. Popiełuszki stoją na terenie dawnej Twierdzy. Siostry opowiadały, że przed wojną można było jeździć z jednego końca korytarza na drugi rowerem. I się zmęczyć. Dziś budynek na Krasińskiego 31 pod względem wielkości nie przypomina tego z lat przedwojennej świetności. Nosi za to rany powstania.
Czytaj także:
16 sierpnia zmarł poeta-żołnierz. Tadeusz Gajcy
Podziurawiona niemieckimi kulami elewacja. Pociski znajdowane w ogrodzie podczas wycinki drzew. Lekcje w pracowni chemicznej, czyli w dawnej sali operacyjnej, gdzie chirurdzy pracowali non stop, bez wytchnienia. Mnóstwo fotografii na korytarzach, oryginalny strój sanitariuszek i łączniczek, którymi zostało wiele uczennic. Historia w szkole zmartwychwstanek jest na wyciągnięcie ręki.
Ale przede wszystkim pamięć o sierpniu’44 jest tu zawsze żywa, przekazywana kolejnym pokoleniom. Ostatnio, przy okazji rocznicy powstania i przy śpiewaniu patriotycznych piosenek na pl. Piłsudskiego, koleżanka z liceum przyznała: „Zdałam sobie sprawę, że większość z nich znam z naszej szkoły! I tak jakoś miło mi się zrobiło, że chodziłam do liceum, które wpoiło mi poprzez różne uroczystości miłość do Warszawy. Miłość do Polski”.
*Korzystałam z:
– B. Grzymała-Siedlecki, „Powstańczym szlakiem walczącego Żoliborza”;
– um.warszawa.pl;
– materiałów szkoły zmartwychwstanek.