Kiedyś ekonomista, dziś jezuita, redaktor oraz pisarz. Oto sylwetka nietuzinkowego duchownego – James’a Martina!
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Historia dzieje się w USA w drugiej połowie lat ’80. Pewnego wieczoru James Martin, młody ekonomista zatrudniony w General Electric, wraca po kolejnym wyczerpującym dniu pracy do mieszkania i włącza telewizor. Przypadkowo trafia na film dokumentalny o losach Thomasa Mertona i… po pewnym czasie telewizję ogląda już w nowicjacie u jezuitów.
Historia powołania o. James’a Martina
To oczywiście uproszczone przedstawienie historii powołania Jamesa Martina (choć niewiele odbiegające od faktycznych wydarzeń). Dobrze jednak oddaje styl jezuity, który bardzo lubi opowiadać zabawne anegdoty. Jedną z jego ulubionych jest słynny żart papieża Jana XXIII.
Ile osób pracuje w Watykanie? – zapytał dziennikarz.
Jakaś połowa z zatrudnionych – odpowiedział papież.
James Martin SJ słynie z poczucia humoru. Jednak opowiastki z przymrużeniem oka to jedynie mały promil aktywności zakonnika.
Żarty na bok
Jezuita jest m.in. doświadczonym kierownikiem duchowym, redaktorem, dziennikarzem, komentatorem telewizyjnym (np. w CNN czy FOX News) i autorem wielu popularnym książek religijnych. Wydaje się, że obecnie to właśnie książki dają mu największą rozpoznawalność.
Wiele jego publikacji ukazało się także w języku polskim. Szczególnie interesującą pozycją jest „Jezuicki przewodnik po prawie wszystkim”. Tytuł brzmi prowokacyjnie, prawda? Bo wiadomo przecież, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.
Ale nie ta książka. W „Jezuickim przewodniku…” przeczytamy o fascynującej i złożonej historii św. Ignacego Loyoli, założyciela jezuitów. Autor wprowadza czytelników w duchowość ignacjańską. Dodatkowo książka opisuje „drogi prowadzące do Boga”, wśród których bez problemu odnajdziemy tę, którą sami podążamy. W książce znajdziemy też – co nie powinno nas dziwić – sporą liczbę anegdot. To jednak tylko luźna i atrakcyjna forma podania. Prawdziwą wartością jest treść.
O. James Martin: Święci są w nas
Po przeczytaniu „Jezuickiego przewodnika…” czytelnik chce kontynuować relację z Jamesem Martinem. Na szczęście na rynku wydawniczym znajdziemy też inne wartościowe publikacje zakonnika. Jedną z nich jest „Moje życie ze świętymi”.
Czytając biografie świętych odkryłem, że mógłbym bez trudu rozpoznać siebie, a przynajmniej część siebie, w ich historiach. To był ten aspekt ich życiorysów, który najbardziej ceniłem: borykali się z takimi samymi ludzkimi dziwactwami, z jakimi boryka się każdy (…). Wiedziałem, że Thomas Merton walczył dzielnie z dumą i egoizmem, zatem wojując z tym samym, pomodliłem się o jego wstawiennictwo. W chorobie modliłem się do Teresy z Lisieux – ona rozumiała, co oznacza walka z rozczulaniem się nad sobą i wiedziała, czym jest nuda w chorobie. O odwagę modliłem się do Joanny d’Arc. O współczucie do Alojzego Gonzagi. O lepsze poczucie humoru i akceptację absurdów życia do papieża Jana XXIII
– tak o motywach napisania książki mówi jezuita.
O kolejnej książce – „Jezus” – James Martin opowie już sam w filmie skierowanym do polskich czytelników:
Jeżeli cenimy sposób rozważań o Bogu i życiu, jaki prezentowali np. ks. Tischner czy ks. Kaczkowski, to lektura książek księdza Jamesa Martina również powinna przypaść nam do gustu. Znajdziemy w nich ten sam luz idący w parze z niezwykłą mądrością.
Czytaj także:
Kilka dowcipów o księżach, że aż boki zrywać!
Czytaj także:
Zanim trafiłem do seminarium, przeżyłem wielką miłość. I muszę o niej opowiedzieć
Czytaj także:
Jak pewien kleryk uratował dziewczynkę przed aborcją