Program „Europa da się lubić” pokazywał mnie jako Hiszpana. A ja jestem także świadomym Polakiem i patriotą. Mój dziadek walczył w Powstaniu Warszawskim, a w moim domu w czasie wojny mieściła się wytwórnia broni.
Conrado Moreno-Szypowski był jednym z bohaterów programu „Europa da się lubić” emitowanego w TVP w latach 2003-2008. Dla programu TVP „Pytanie na śniadanie” realizował felietony w Hiszpanii i Niemczech. Latem 2008 roku współprowadził program turystyczny „Okno na Polskę” w TVP Info. Do 12. roku życia mieszkał w Madrycie, jest autorem przewodnika „Mój Madryt”. Pracuje jako prezenter Studia Lotto i konferansjer.
Małgorzata Bilska: Jak to jest żyć w dwóch krajach jednocześnie?
Conrado Moreno Szypowski: To otwiera różne światy. Należę do polsko-hiszpańskiej rodziny. Kiedy mieszkałem w Madrycie, przyjeżdżałem do Polski, do dziadków. Teraz mieszkam w Warszawie, a moi rodzice i siostra – w Hiszpanii. Mam u nich drugi dom. Zawsze jednak czułem dysonans, szukałem tożsamości. W szkole byłem kimś z zewnątrz, wytykano mnie palcami. Hiszpania 25-30 lat temu to był inny kraj. Szkoła liczyła ponad tysiąc uczniów, a ja należałem do nielicznych, którzy mieli mieszane pochodzenie. Z tego względu miałem problemy.
Oba kraje łączy katolicyzm.
O różnej kulturze. Przykładowo: Hiszpanie nie chodzą na masowe pielgrzymki do sanktuariów, wolą chodzić na nie sami. Trzy lata temu sam przeszedłem szlak św. Jakuba. Trasę francuską, 800 km.
Co pamiętasz?
Niezwykły spokój. W lecie idą ludzie z całego świata, tłum. Trzeba dotrzeć do wytyczonego na dany dzień celu, znaleźć wolne łóżko. Ja pielgrzymowałem na przełomie kwietnia i maja. Potrafiłem godzinami iść i nikogo nie spotkać. Doświadczyłem siły, która towarzyszyła mi po powrocie.
Ile czasu ci to zajęło?
22 dni. Najdziwniejsze, że gdy dotarłem do Santiago de Compostela, czułem smutek.
Bo?
Im bliżej celu, tym więcej ludzi. Wysiadają z autokarów. Dotarłem do katedry, a tam ochrona w żółtych kamizelkach poucza, jak się zachowywać w kościele. Nie wolno robić zdjęć, głośno rozmawiać itd. To się kłóciło z tym, z czym szedłem… Byłem na mszy świętej, a potem poszedłem na dworzec i wróciłem do Madrytu. Ale to było piękne doświadczenie i chcę je powtórzyć.
Mam podwójne obywatelstwo. Czuję się Polakiem i Hiszpanem jednocześnie. Miałem przykre doświadczenia jako dziecko w Hiszpanii, wielokrotnie wyśmiewano moje polskie pochodzenie, przykre słowa wypowiadali sami nauczyciele. W Polsce było odwrotnie. Polskę utożsamiam z Tolerancją.
— Conrado Moreno-Szypowski (@ConradoMoreno3) November 14, 2018
Wiara w Hiszpanii
W zsekularyzowanych krajach rośnie rola świeckich. Jak jest w Hiszpanii?
Według mnie tu, w Polsce, nie jest gorzej niż w Hiszpanii. Znam wielu wolontariuszy, którzy są aktywni w różnych przestrzeniach. Prężnie funkcjonuje Caritas. Są świetne inicjatywy, w tym – różnie odbierana – Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Pomijając fakt pozyskiwania środków na pomoc potrzebującym, aktywizuje ona ogromną liczbę wolontariuszy. Ludzie dostrzegli, że bezinteresowna praca na rzecz innych to kapitał. W Hiszpanii tego nie ma.
Myślę, że poziom empatii jest podobny, inaczej natomiast podchodzi się do pewnych spraw. Dwa miesiące temu widziałem wielki napis WELCOME REFUGEES na budynku rządowym w centralnym punkcie Madrytu.
Nikt się nie oburzał?
Hiszpańskie społeczeństwo jest w tej kwestii podzielone, jednak kieruje się większą otwartością. Choć – przypomnijmy – ucierpiało, gdy w wyniku zamachu na podmiejskie pociągi 11 marca 2004 r. zginęło prawie 200 osób. Polska ma przywilej bycia bezpiecznym krajem. Wychowałem się w Madrycie pełnym strachu. Zamachy bombowe dokonywane przez organizację terrorystyczną ETA były codziennością, co chwila wybuchały bomby. Kolega z klasy był ogarnięty panicznym strachem, bo przeżył kilka zamachów. To jest zupełnie inna jakość życia! Strach jest zupełnie zrozumiały. Ale podoba mi się to, o czym mówi Ojciec Święty, żeby się nie bać. Otwierać serca.
Europa da się lubić?
Ogromną popularność przyniósł ci program telewizyjny „Europa da się lubić”. Nadal się da, mimo zamachów czy Brexitu?
Da, choć zagubiła kierunek rozwoju. Stoi przed nowymi wyzwaniami. Mamy otwarte granice, możemy swobodnie podróżować, lecz powstały nowe zagrożenia.
Po Światowych Dniach Młodzieży pielgrzymi mówią „Polskę da się lubić”.
Polacy to ciekawy naród, nieoczywisty charakterologicznie. Moi rodzice tłumaczą literaturę polską na hiszpański. Dokonali przekładów „Nienasycenia” Witkacego, „Przedwiośnia” Żeromskiego, jak i Davida Bergelsona, Borisa Pilniaka, Moshe Kubaka…
Zaraz, Hiszpanie czytają z własnej i nieprzymuszonej woli „Przedwiośnie”?
Żeromski był bliski otrzymania Nagrody Nobla. To się nie sprzedaje jak „Cień wiatru” Carlosa Ruiza Zafóna w Polsce, ale jest zainteresowanie.
Ludzie wolą Moreno niż Szypowskiego
Twoja mama jest tłumaczką, tata historykiem sztuki. Wspólnie pracują?
Rodzice mają wykształcenie artystyczne. I wielką wiedzę, jeśli chodzi o literaturę i historię. Interesuje ich głównie okres II Rzeczypospolitej. I kultura żydowska. Tłumaczyli żydowskich pisarzy z okresu międzywojennego, którzy zostali rozstrzelani przez Stalina. Nieznanych po polsku, trzeba ich tłumaczyć z języka rosyjskiego lub francuskiego.
Rodzinne tradycje są dla ciebie ważne?
Polska tradycja i historia żyją ze mną w rodzinnym domu w Warszawie, o który dbam. Podczas II wojny światowej mieściła się w nim konspiracyjna wytwórnia broni. Mój pradziadek był oficerem Wojska Polskiego, które utworzyło się po uzyskaniu niepodległości w 1918 r. – i jednym z twórców polskiego przemysłu zbrojeniowego. W Powstaniu Warszawskim był dowódcą drugiego pod względem wielkości Zgrupowania Armii Krajowej o nazwie „Leśnik”, które powstało z zaciągu w pierwszych dniach sierpnia 1944 r. Pełnił funkcję szefa uzbrojenia w Komendzie Głównej AK, stworzył od podstaw podziemny przemysł zbrojeniowy i kierował nim od początku do ostatnich dni. Brał czynny udział w walkach z hitlerowcami na Starym Mieście przy obronie Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, na Muranowie i na Woli. Ranny, dowodził z noszy. Zmarł w 1950 r.
Program „Europa da się lubić” pokazywał mnie jako Hiszpana. Nawet gdy zapukam i powiem: halo halo, tu jest moja polska tradycja, dużo mocniejsza, ludzie wolą Moreno niż Szypowskiego, siła telewizji jest duża. Jestem jednak świadomym Polakiem i patriotą.
Patriotyzm to otwartość
Jak rozumiesz patriotyzm?
Da mnie to otwartość. Bycie dumnym z pochodzenia i historii. To chęć opowiadania o tym, otwierania się na innych. W moim patriotycznym domu idea wejścia do Unii Europejskiej cieszyła się ogromnym entuzjazmem. Dziadkowie wywieszali flagę polską i UE.
Wielu Polaków krzywi się na Unię.
Zawsze doszukuję się u kogoś plusów, nawet w wadach. Nie mówię, że Polacy narzekają, są marudni. Tylko że stawiają wysoko poprzeczkę i nigdy nie są z siebie zadowoleni. Chcą być lepsi, co świadczy o perfekcjonizmie.
Kwestia punktu widzenia?
Właśnie tak to widzę.
Read more:
Patrick Ney: Anglik zakochany w Polsce. Jaką ma misję?
Read more:
Jan Mela: Brat Albert to był konkreciarz [rozmowa]
Read more:
Jak córka z matką, czyli intymna opowieść o Annie Seniuk