Ci, którzy chodzili po rumuńskich górach, mówią, że są wspaniałe – dziewicze, wynoszące człowieka ku niebu. Ale Bukareszt też trzeba odwiedzić.Niegdyś chodziłem po Tatrach. Od dawna nie wałęsam się jednak po górach i w Rumunii też po górach nie chodziłem, choć ci Polacy którzy to robili twierdzą, że są wspaniałe – dziewicze, niezbyt uczęszczane przez turystów, wynoszące człowieka ku niebu.
Pokrywają połowę Rumunii. W epoce komunizmu w góry wyruszali po złudne, choć dojmujące poczucie wolności moi rumuńscy przyjaciele z inteligenckiej elity, dla których komunizm był światem wrogim. W górach do połowy lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku koczowali też rumuńscy Żołnierze Wyklęci, walczący z reżimem zbrojnie, choć nieśmiało, ale ukrywający się tam skutecznie.
Potem w góry uciekały konspiracyjne wspólnoty młodzieży Kościoła greckokatolickiego prześladowanego przez władze, by tam przeżywać wraz ze swymi podziemnymi duszpasterzami górskie rekolekcje. Dzisiejszy biskup greckokatolicki Klużu, Florentin Crihalmeanu, jest kwalifikowanym wspinaczem. Ostatnio wspinał się w Alpach, ale za komuny debiutował jako wspinacz na ziemi ojczystej.
Ja zawsze wolałem w Rumunii niżej położone stoki narciarskie, które polecam, bo chociaż nie dają takich możliwości sportowych jak Alpy, to jednak na „po nartach” oferują przeżycia z dziedziny kultury. Stacja narciarska Poiana Brasov leży 15 kilometrów od pełnego zabytków Braszowa. Stacja Paltinis jest blisko Sybinu, Europejskiej Stolicy Kultury z roku 2007. Jednak najbardziej niezwykłą miejscowością u podnóża karpackich szczytów w Rumunii jest Sinaia.
Sinaia
W Sinai zwiedzicie (zimą lub latem) letnią rezydencję rumuńskich królów, neorenesansowy Zamek Peles, jeden z najcenniejszych rumuńskich zabytków. Wzniósł go w ostatnich dziesięcioleciach XIX wieku zafascynowany techniką pierwszy rumuński monarcha Karol I.
Zbudował hydroelektrownię zasilającą trzy tysiące żarówek, lampy w parku, osiem silników elektrycznych, dzwonki sygnalizacyjne, windy, ruchomy szklany dach nad dziedzińcem, wprawiany w ruch za przyciśnięciem guzika, elektryczne organy, maszynę odtwarzającą muzykę z perforowanej taśmy oraz centralny odkurzacz – pompy próżniowe w podziemiach i rury w ścianach z końcówkami we wszystkich pomieszczeniach, w które sprzątaczki wtykały z kolei rury ze szczotkami i odkurzały w ciszy, bo pompy hałasowały w piwnicy.
Piece, które zainstalował, ogrzewają do dziś wodę do kaloryferów w piwnicy, na których zamontowano tace z wodą parującą pod wpływem ich ciepła. Zimne powietrze zasysane z zewnątrz jest w ten sposób ogrzewane i nawilżane, a rurami w ścianach dociera do pomieszczeń zamku pełnych zabytkowych obrazów, których konserwacja takiego właśni powietrza wymaga.
Od 1883 roku król korzystał z wynalazku WC z bieżącą wodą. Ujęcia wody z pobliskich źródeł zasiliły trzydzieści łazienek z niklowanymi wannami. W 1885 roku Karol I nawiązał kontakt ze światem przy pomocy telefonu. W 1906 roku zasiadł przed ekranem własnego zamkowego kina.
Sinaia, gdzie zobaczycie też setki willi zbudowanych przez bukareszteńskich bogaczy na przełomie wieków XIX i XX, była jednak i jest do dzisiaj tylko letnią i zimową filią stołecznego Bukaresztu, który musicie odwiedzić, jeżeli chcecie poznać Rumunię.
Bukareszt
Nie zwracajcie uwagi na blokowiska z czasów komuny, choć mieszkania w tych blokach były budowane z dużo większym rozmachem niż klitki bloków warszawskich. Wjeżdżając do stolicy od strony lotniska, będziecie zdziwieni widokiem wielkich centrów handlowych i eleganckich biurowców, które wyrosły w ostatnich kilkunastu latach, zadając kłam stereotypowi, który do dziś przedstawia Rumunię jako kraj biedy i żebrzących Cyganów.
Potem idźcie śladami przedkomunistycznych czasów królewskich. Spacerujcie ulicą Calea Victoriei. Wzdłuż niej i w jej okolicy napotkacie pałace i hotele, restauracje i kawiarnie pamiętające lata międzywojenne, kilka kościołów z różnych epok, dziewiętnastowieczne budynki banków.
Jeszcze przed bankami, na placu przed Pałacem Królewskim, zobaczycie ponad stuletni hotel Atenee Palace (dziś Hilton) oraz wspaniały okrągły budynek filharmonii nazywany Rumuńskim Ateneum. Idąc dalej ulicą Calea Victoriei skręćcie na wysokości banków w lewo i buszujcie po uliczkach dzielnicy Lipscani, podziwiając odnowione dziś stare domy i zatrzymując się na obiad w jednej z dziesiątków tamtejszych restauracji.
Potem jest już katastrofa – zbudowana przez dyktatora Ceausescu monumentalna dzielnica władzy w miejsce części historycznego śródmieścia, którą zdążył zburzyć przed swym upadkiem. W środku gigantyczny Pałac Ludu, gdzie dziś rezyduje parlament. Rzućcie okiem na to cudactwo i szybko uciekajcie, by przejść się po ocalałych po tym pogromie dziesiątkach ulic dzielnicy Cotroceni. Będziecie oczarowani architekturą willi, które budowała sobie rumuńska elita na przełomie wieków XIX i XX.
Potem wróćcie metrem do punktu wyjścia, na stację Piata Victoriei, i spacerujcie po dzielnicy Aviatorilor. Pod adresem Alea Alexandru 23 zobaczycie zabytkowy budynek polskiej ambasady zakupiony w roku 1928. Kilkaset metrów dalej jest wspaniała willa, która przez ponad pół wieku była rezydencją polskich ambasadorów i gdzie miałem zaszczyt oraz przyjemność mieszkać w latach 1993-99.
Chcesz się dowiedzieć więcej o Rumunii? Przeczytaj:
Wesoły Cmentarz i inne atrakcje Maramureszu
Siedmiogród – Niemcy, Drakula i książę Karol
Mnisi i wino, czyli Bukowina i Mołdawia