Okazuje się, że nie wszyscy pielgrzymi dotarli już do Krakowa. Niektórzy ewangelizują jeszcze Warszawę.Ten, kto wybrał się w piątkowe popołudnie 29 lipca na spacer po warszawskiej Starówce, mógł się przekonać, że Światowe Dni Młodzieży to nie tylko wydarzenia centralne w Krakowie i nie tylko Dni w Diecezjach, które odbywały się wcześniej.
Na Starym Mieście można było spotkać sporo grup obcokrajowców, którzy zmodyfikowali sobie plan Światowych Dni młodzieży i zostali jeszcze na kilka dni w stolicy. Przeważały grupy Drogi Neokatechumenalnej – młodzi ludzie, głównie niewysocy i o południowej urodzie, ubrani w jednakowe koszulki z napisem “Neocatecumenado”.
Śpiewali w różnych językach piękne pieśni, po których nawet niezbyt wprawne ucho może poznać ruch, do jakiego należą; grali na gitarach, tamburynach i bębenkach, modlili się. Nieśli flagi swoich krajów i obrazy Pana Jezusa i Matki Bożej. Jutro jadą do Krakowa.
Między katedrą św. Jana a palmą na rondzie de Gauille’a spotkałam pięć rozśpiewanych grup “Neocatecumenado”. W tym jedną złożoną z około 200 młodych mężczyzn. Czy to jest akcja ewangelizacyjna? – spytałam wreszcie, mijając czwartą z kolei grupę. Marco z Brescii na północy Włoch powiedział: “Nie wiem. Tacy po prostu jest jesteśmy. Śpiewamy, modlimy się, mówimy ludziom o Jezusie”.
Z tym mówieniem o Jezusie chyba była największa trudność. Nie tylko z powodu bariery językowej. Większość przechodniów mijała ich ze wzrokiem utkwionym gdzieś ponad głowami i z obojętnymi minami – tak samo jak licznych tutaj rozdawców ulotek.
“Jak ludzie reagują na to, co robicie?” – zapytałam. “Dobrze” – uśmiechnęli się Włosi. Pewien stres chyba jednak był, bo kiedy zapytałam, czy mogę zrobić im zdjęcia, przez chwilę się zawahali. Ale ucieszyli się i zapisali sobie adres internetowy Aletei, żeby potem obejrzeć na niej swoje zdjęcia. Kiedy wsiadałam do autobusu, słyszałam, że przyszła kolejna grupa i zaczęła odmawiać różaniec. Po hiszpańsku.