Ingmar Bergman – uznawany za jednego z najwybitniejszych reżyserów w dziejach – był ateistą. Dla części katolików może to być wystarczający powód, aby nie interesować się jego twórczością. To błąd!
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Dlaczego warto oglądać produkcje Bergmana? Choćby dlatego, że niewielu znajdziemy reżyserów, którzy z podobną żarliwością szukaliby Boga w swoich dziełach.
Niezależnie od tego, czy wierzymy w Boga, czy też nie – obowiązkowym filmem dla wszystkich, którzy stawiają sobie ważne życiowe pytania powinien być obraz z 1957 roku „Siódma pieczęć”.
Twarzą w twarz ze śmiercią
– Ktoś ty? – pyta tajemniczą postać Rycerz wracający z wyprawy krzyżowej.
– Jestem Śmierć. (…) Jesteś gotów?
– Moje ciało się lęka, ale ja nie – odpowiada bohatersko mężczyzna.
Jednak gdy Śmierć rzeczywiście chce odebrać życie Rycerzowi, ten nagle panicznie krzyczy: Poczekaj! Odwaga w kluczowej chwili znika, a Rycerz próbuje negocjować ze Śmiercią.
W kolejnych fragmentach filmu widzimy Śmierć przychodzącą po inne osoby. Większość z nich również błagała ją o wstrzymanie decyzji.
– Przyszła pora na ciebie – powiedziała Śmierć do pewnego beztrosko żyjącego Aktora.
– Nie mam teraz czasu. Mam dać przedstawienie – odpowiedział zaskoczony.
– Odwołane… z powodu śmierci.
– Mam kontrakt!
– Unieważniony.
(…)
– Nie ma innego wyjścia? Jakichś przywilejów dla aktorów?
– Nie.
Aktor został zabrany przez Śmierć bez słowa wyjaśnienia.
Niejednokrotnie księża przypominają podczas kazań o tym, że śmierć może przyjść po nas w każdej chwili. Jednak czy będziemy w tym decydującym momencie na to gotowi? Czy raczej będziemy wnosić o odroczenie decyzji? Z tymi pytaniami zostawia nas również Bergman.
Moje życie było gonitwą
Różnica między sytuacją Rycerza i Aktora jest taka, że ten drugi został całkowicie zaskoczony. Wiódł beztroskie życie – miał ciekawe zajęcie i dużo przygód. Nigdy nie zaprzątał sobie za bardzo głowy pytaniami o Boga, sens życia… Aż tu nagle staje naprzeciw Śmierci.
Inaczej sprawa wyglądała w przypadku Rycerza, głównego bohatera „Siódmej pieczęci”. On wielokrotnie zmagał się z najważniejszymi egzystencjalnymi kwestiami. Widać to także w jego zachowaniu, gdy dowiaduje się o tym, że niedługo jego ziemska droga się zakończy.
– Moje życie było ciągłą gonitwą, błądzeniem, gadaniną pozbawioną sensu. Mówię to bez goryczy i wyrzutów sumienia, bo wiem, że tak wygląda życie prawie wszystkich. Ale chcę przed śmiercią wykonać jeden sensowny uczynek – mówił.
I stawiał przy tym szereg pytań: – Czy pojąć Boga swoimi zmysłami jest tak okrutnie niewykonalne? Dlaczego skrywa się za mgłą obietnic i niewidzialnych cudów? Jak mogą uwierzyć wierzącym ludzie pozbawieni wiary? Co będzie z tymi, co chcą wierzyć, a nie są w stanie? Albo z tymi, co nie chcą wierzyć i nie są zdolni do wiary?
To tylko kilka zdań i pytań. W filmie pojawia się ich więcej. Dlatego warto go zobaczyć. Warto też spróbować się zmierzyć z pytaniami, z którymi zmagał się Rycerz. Może odpowiedzi na nie przydadzą się nam w przyszłości?