Współczesny, młody, nie stroniący od życia – wprost idealny, nowy patron młodzieży. Fajkę wprawdzie mu wyretuszowano z obrazu beatyfikacyjnego, ale Pier Giorgio Frassati, ogłoszony w 1990 r. błogosławionym przez Jana Pawła II, został wtedy przyjęty w Polsce z entuzjazmem.
Zainteresowanie jego postacią w środowiskach młodzieżowych było na tyle duże, że pamiętam to do dziś. Z wypiekami na twarzy czytaliśmy wydaną w 1989 r. książkę s. Kingi Strzeleckiej OSU pt. „Frassati” – podstawowe i w zasadzie jedyne ówczesne źródło wiedzy o tym, kim był i jak żył.
Jego pasja życia wiarą udzielała się nam. Podziwialiśmy jego aktywność, „odrobinę szaleństwa” i radość życia, ale też wrażliwość na ludzką biedę. Wiara w jego wydaniu przekładała się na codzienne zaangażowanie, dyskretną pomoc potrzebującym i przyjaźń. To inspirowało.
Po latach przerwy w tej znajomości, mieliśmy okazję znowu się spotkać. Błogosławiony Pier Giorgio Frassati przed Światowymi Dniami Młodzieży po raz pierwszy odwiedził Polskę. A ściślej – były u nas jego integralne relikwie.
Podobno, gdy w trakcie procesu beatyfikacyjnego otwarto trumnę – nie dość, że jego ciało mimo upływu czasu zachowało się w całości – to Pier Giorgio uśmiechał się.
Uświadamiam sobie, że nadal jest mi bliski. Dla mnie to dyskretny patron poszukiwania sensu w życiu i życiowych wyborów. Podziwiam jego konsekwencję w podążaniu za priorytetami. Aby ratować rozpadające się małżeństwo rodziców – rezygnuje z miłości do kobiety, którą pokochał. Modli się, bo inaczej by tego nie przeżył. Rozmawia z przyjacielem. Jest do bólu człowiekiem z krwi i kości.
Dla mnie bł. Pier Giorgio jest patronem ludzi świeckich. Bycie świeckim wydaje się oczywistą oczywistością, ale – jak w przypadku tego błogosławionego – może to być rozeznane powołanie i wybór. „Chcę tak pomagać ludziom, a jako człowiekowi świeckiemu będzie mi łatwiej” – pisał do przyjaciela.
Chciał pracować wśród górników, być jednym z nich, a przy okazji dzielić się wiarą. Był świadomy tego, że „prawdziwe dobro czyni się niepostrzeżenie, powoli, codziennie, w zwykłych sprawach”. On to potrafił.
Frassati był człowiekiem spójnym, pełnym harmonii pomiędzy tym, co mówił i jak żył. Jan Paweł II nazwał go człowiekiem ośmiu błogosławieństw. Franciszek w orędziu na Światowe Dni Młodzieży w 2016 r. wskazał na jego przykład: był konkretny. Różnym biedakom ofiarowywał o wiele więcej niż dary materialne, „dawał samego siebie, poświęcał czas, słowa, zdolność słuchania”.
Wielu wierzy, że tak będzie, ale do kanonizacji potrzeba cudu i potwierdzenia jego autentyczności przez komisje, kongregację i papieża. Frassatiemu przypisywane jest uzdrowienie studenta z Pensylwanii, który spadł z dachu, z wysokości 4 m. Mężczyzna przeżył tylko dzięki szybkiej interwencji neurochirurgów, ale z powodu licznych obrażeń zapadł w śpiączkę. Nie było nadziei na powrót do zdrowia.
Ktoś z jego bliskich zainicjował w szpitalu modlitwę za wstawiennictwem bł. Pier Giorgia i już następnego dnia pacjent wybudził się ze śpiączki. Po 3 tygodniach został wypisany ze szpitala. Kilka miesięcy później przeprowadzono badania. Lekarze byli zdumieni, bo wykazały one całkowite, choć niewytłumaczalne medycznie, cofnięcie skutków wypadku. Mężczyzna wrócił do normalnego życia, ukończył studia i cieszy się zdrowiem.
Co ciekawe, po wybudzeniu się ze śpiączki mówił, że przez cały czas był przy nim młody mężczyzna, który zapewniał go, iż wkrótce odzyska siły. Kiedy zapytał go o imię, usłyszał w odpowiedzi: „Giorgio”. Gdy matka pokazała mu obrazek Frassatiego, mężczyzna potwierdził: „To on!”.