Dziś ta historia nie mogłaby się wydarzyć. Aleppo, tak jak cała Syria, jest w stanie wojny, a mieszkańcy tego kraju, zapamiętani przez Dominika jako serdeczni i gotowi do pomocy, dziś sami jej potrzebują.
Dominik Włoch (33 l.) przeszedł pieszo ponad 30 tys. kilometrów. Spotkanie z biskupem to jedno z wielu spotkań, które przydarzyły mu się w drodze do Jerozolimy, w którą wyruszył w 2007 roku ze swojego rodzinnego miasta, Gdańska. W Turcji dołączył do niego brat i razem doszli do Ziemi Świętej. Piesze pielgrzymki zaczynał tradycyjnie – od Częstochowy. Potem były Santiago de Compostela, Rzym, Medjugorje, Asyż i wreszcie wymarzona Ziemia Święta – w 125 dni pokonał 4352 km.
Niepotrzebne obawy
Syria wtedy nie była jeszcze ogarnięta wojną. Dominik jednak obawiał się wizyty w tym kraju, który ostatecznie okazał się bezpieczny i przyjazny, a ludzie otwarci i gościnni. Gdy wchodził do kolejnego miasta, szukał w nim najpierw kościoła. Tam pytał o możliwość przenocowania, był przecież na pielgrzymce, więc hotele nie wchodziły w grę. Poza tym umówił się z Panem Bogiem, że to On zadba o jedzenie, picie i spanie dla niego. Ruszając z Gdańska dostał od swojej cioci 50 dolarów – tyle miało wystarczyć na drogę do Jerozolimy.
Kiedy Dominik i Karol przekroczyli granicę Syrii, zgodnie ze zwyczajem udali się do pierwszego napotkanego kościoła. Trwała msza. Mężczyźni podeszli po niej do księdza, przedstawili się i zapytali, czy mogliby u niego przenocować. Zgodził się od razu. “Przeszliśmy do dużego ładnego budynku. Ksiądz wytłumaczył, że nie ma tu nikogo więcej, bo jest okres wakacyjny i został sam. Coś mnie tchnęło i zapytałem, czy jest biskupem. Potwierdził” – opowiada Dominik portalowi Aleteia.
Czytaj także:
Co warto wiedzieć o obecnym kryzysie migracyjnym? Podajemy twarde dane
Czy macie coś do prania?
Wieczorem, podczas kolacji przygotowanej przez arcybiskupa Aleppo, Josepha-Anisa Abi Aada (sprawował tę funkcję do 2013 roku, aktualnie jest arcybiskupem seniorem), pielgrzymi dowiedzieli się, że ich gospodarz jest maronitą. Z tego katolickiego Kościoła wschodniego wywodzi się między innymi św. Charbel.
“Biskup pozwolił nam skorzystać z Internetu i zapytał, czy mamy jakieś rzeczy do prania” – wspomina Dominik. A że taka okazja podczas pielgrzymki nie zdarza się często, postanowili wyprać wszystko, co mieli. “Poszliśmy razem na strych, gdzie była pralnia. Gosposia, która opiekuje się parafią, poszła już do domu, a ja nigdy wcześniej nie prałem… Pralka była dla mnie wtedy tajemniczym urządzeniem, dla biskupa również. Staliśmy przed nią chwilę i wpatrywaliśmy się w nieznanego robota, który podobno umie prać. Wiedziałem, że gdzieś trzeba wsypać proszek. Znaleźliśmy odpowiednią kieszonkę, biskup pokazał jeszcze płyn, który wlaliśmy do kieszonki obok. Włożyliśmy ubrania do środka. Pralka chrząknęła, tak jakby chciała się przedstawić i bęben zaczął się kręcić, to było najważniejsze” – relacjonuje Dominik. Uspokojony umówił się z biskupem za godzinę, gdy skończy się pranie. Rozwieszenie go miało być już prostą czynnością.
Czytaj także:
Siła wspólnej modlitwy i przyjaźń ze św. Szarbelem. Rozmowa z państwem Amaro
Rozwieszone pranie, czyli nauka Jezusa w praktyce
Wrócił do pokoju. Chciał tylko chwilę odpocząć, ale zmęczenie było silniejsze. Obudził się po dwóch godzinach. Przypomniał sobie o praniu, zajrzał do pokoju biskupa – był pusty. Poszedł więc na strych i zobaczył, jak starszy patriarcha rozwiesza jego bieliznę.
“Większość rzeczy wisiała już na linkach, wszystko poprzyczepiane klamerkami. Zatkało mnie. Pomogłem powiesić resztę koszulek. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Spojrzał na mnie i oświadczył: Widziałem, że spaliście. Nie chciałem was budzić. Takie gesty zapadają bardzo głęboko w pamięć. Wróciłem do pokoju, usiadłem na łóżku, a po policzkach popłynęły mi łzy wzruszenia. To jest właśnie nauka Jezusa w praktyce – największy z was będzie waszym sługą” – mówi Dominik.
Następnego dnia poszli dalej. Do Jerozolimy dotarli 14 września. Dominik pieniędzy od cioci nie wydał, nie było takiej potrzeby. Kupił za nie 50 różańców, każdy za “one dolar”.
Swoje przygody, także tę z syryjskim biskupem, opisał w książkach “W drodze do Jerozolimy” (2016) i “Małe cuda Boga” (2013).
Dziś ta historia nie mogłaby się wydarzyć. Aleppo, tak jak cała Syria, jest w stanie wojny, a mieszkańcy tego kraju, zapamiętani przez Dominika jako serdeczni i gotowi do pomocy, dziś sami jej potrzebują.
Czytaj także:
Boisz się prosić o pomoc? Podpowiadamy jak to zmienić