Zadaliście sobie kiedyś to pytanie? Ja – tak.W tym roku około 100 tysięcy kobiet zostanie mamami dzieci upośledzonych. Czy zadaliście sobie kiedyś pytanie, w jaki sposób te matki są wybierane? Ja – tak.
Wyobrażam sobie czasem Boga, który z wielką troską szybuje nad ziemią i próbuje znaleźć kobiety, które będą potrafiły jak najpełniej przekazywać Jego miłość. Przygląda się kandydatkom i udziela instrukcji towarzyszącym Mu aniołom, którzy skrupulatnie wpisują je do wielkiej księgi:
– Katarzyna, syn Staś. Patron: święty Stanisław. Anna, córka Zosia. Patronka: święta Zofia.
A potem Bóg, przyglądając się kolejnej kobiecie, mówi do jednego ze swoich aniołów:
– Małgorzata. Jej daj dziecko upośledzone.
Anioł jest zdziwiony.
– Dlaczego, Panie? To okrutne z Twojej strony! Ona wygląda na taką szczęśliwą!
– Właśnie – odpowiada Bóg. Czemu miałbym dać upośledzone dziecko matce, która nie czuje radości życia i nie potrafi się śmiać? To przecież byłoby okrutne wobec tego dziecka!
– Ale czy ona będzie miała do niego cierpliwość? – niepokoi się anioł.
– Nie chcę, by miała tej cierpliwości zbyt wiele. Bo gdyby tak było, to w końcu by nie wytrzymała, pogrążyła się w oceanie beznadziei i ciągle się nad sobą użalała. A ta kobieta – zobaczysz, kiedy minie pierwszy szok, jakiego dozna na wiadomość o upośledzeniu jej dziecka, weźmie się w garść. Przyjrzałem się jej wczoraj uważnie. Ona ma w sobie tę pewność siebie i tę niezależność, które są rzadkie, a tak matce potrzebne. Dziecko, które jej dam, żyje w swoim własnym świecie. Ona będzie musiała sprawić, by żyło w jej świecie. To niełatwe zadanie, jednak będę nad nią czuwał każdego dnia. Ona jest naprawdę doskonałą kandydatką. Ma dostatecznie dużo zdrowej miłości własnej, żeby jej się to udało.
Czytaj także:
Rodzice dzieci niepełnosprawnych to też… ludzie. Mają pasje, marzenia… [wywiad]
Anioł zerwał się na równe nogi.
– Miłości własnej!? Czyżby to była cnota!?
– Jeżeli ta kobieta nie potrafiłaby od czasu do czasu zająć się sobą, a nie dzieckiem, nie dałaby sobie rady. Tak, zdecydowanie to jest ta kobieta, której dam upośledzone dziecko. Ona jeszcze nie zdaje sobie sprawy, jakie ma szczęście – uśmiechnął się Bóg.
– Szczęście!? – oburzył się anioł.
– Tak, szczęście, ponieważ ona niczego nie będzie przyjmować tak, jakby to jej się należało. I nic nigdy nie będzie dla niej banalne, zwyczajne. Gdy jej dziecko po raz pierwszy powie „mama”, będzie miała wrażenie, że stał się cud. A kiedy będzie swojemu niewidomemu dziecku opisywać drzewo lub zachód słońca, sama odkryje stworzony przeze mnie świat w taki sposób, jaki dla większości jest niedostępny. Pozwolę jej też w pełni zobaczyć to, co Ja widzę: ignorancję, okrucieństwo, przesądy. Ale dam jej siłę do przechodzenia ponad tym wszystkim. Nigdy nie zostawię jej samej. W każdej chwili życia będę przy niej, bardzo blisko.
– A kto będzie patronem tego dziecka? – docieka anioł.
Bóg znowu się uśmiechnął i spojrzał na kobietę, która właśnie w tym momencie przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze.
Czytaj także:
„Beethoven z Murzasichla”. Opowieść o Grzegorzu Płonce – niepełnosprawnym, genialnym pianiście
Czytaj także:
Patryk Vega zrobi film o… siostrach z Broniszewic